First topic message reminder :

KTO: Vincent, Taya
KIEDY: po wprowadzeniu się do hotelu
GDZIE: Hotel

Vincent dość szybko się zaaklimatyzował w nowym miejscu. W ciągu tych kilku dni, udało mu się umówić na rozmowę o pracę w ratuszu, spotkać z kilkoma starymi znajomymi, odwiedzić babkę Bucket (kapuśniaczek za free? Zawsze) i doprowadzić się do ładu i porządku.
Pierwszego dnia po małej "domówce" z nim i Theo, Taya w dość...niecodzienny sposób odkryła, że jednym ze sposobów, utrzymania formy przez Edamsa jest parkour. Jak się o tym dowiedziała?
Ano w bardzo niefortunnym momencie postanowiła sobie dokuśtykać do biura, gdy programista akurat czynił przewrót z czwartego schodka. Dosłownie minęli się na milimetry, a zarówno Vincent i Taya prawie skończyli z zawałem serca. Sytuacja dość zabawna, ale do śmiechu im wtedy nie było. Gdy tylko Edams myślał, w jaki sposób mógł ją znokautować, to robiło mu się dziebko słabo.
Kolejne co odkryła, zupełnym przypadkiem to to, że ten lubi tańczyć. I jest w tym całkiem dobry. Zostawił kiedyś uchylone drzwi i ta przyłapała go na wygibasach.
Zgodnie z ich ustaleniami, Vincent pomagał w hotelu. Od prac typowo porządkowych, pomoc przy recepcji, w pubie na zmywaku, nawet w dostawach. Nie narzekał- w końcu dzięki temu miał gdzie spać. Był za to Crimson dozgonnie wdzięczny.
Tego dnia, w którym zaczyna się historia, nie miał dyżuru w pubie. Uporał się dość szybko z dostawami i zapukał do drzwi biura właścicielki. Otrzymawszy pozwolenie, podszedł do biurka.
- Skończyłem z dostawą. Mam coś jeszcze do roboty? - położył potwierdzenie przyjęcia paczek tuż przed nią - Jak noga?

Pokręcił głową. Zgodził się już, by nie oddawać jej gotówki za nocleg, ale były pewne granice ofiarności, ot co. Musiał sobie radzić sam, jeżeli ludzie mieli go zacząć brać poważnie.
Uniósł ku niej spojrzenie.
- Jesteś…piękną, inteligentną, dowcipną, bardzo wrażliwą i empatyczną kobietą… - powiedział powoli, pukając z każdym słowem w gips. - …i jesteś singielką. Przyznaj się, mordujesz wszystkich absztyfikantów? – uśmiechnął się.

Poczerwienialy jej policzki od tego natłoku komplementów, do których nie była przyzwyczajona, a na pewno nie była na nie przygotowana.
- eee. Nie, bo takich po prostu nie ma - było też opcja że ich nie zauważyła, ale nie ukrywajmy, Rode jest małym miastem i wszyscy się znają, więc kto by chciał startować do wdowy z taka opinia jaką Taya miała? Zapewne nikt, kto martwi się o to, jak go postrzegają w mieście. Może ktoś, kto chciałby się dobrze ustawić na życie, skoro Taya ma hotel i pub.

Uniósł brew. A potem uniósł ja jeszcze wyżej. O serio?
- O...kej. Teraz się waham, czy jesteś przesadnie skromna, czy mężczyźni w Rode są zdrowi na umyśle.
Może całe Rode cierpiało na przypadłość Vincenta. I był ofiarą epidemii??
- Nie chrapiesz i nie zjadasz ostatniego kawałka sernika , a to bardzo ważne - postanowił rozluźnić atmosferę

- Nie wiem.. Nie sądzę, że.. To czyjaś wina - najwyraźniej nie uważała się za odpowiednią dobra? Kto to z Taya wie. Miała sporo kompleksów. I za dużo do roboty, by zwracać uwagę.
- chyba, że liczysz głupie komentarze klientów. Ale oni Tak przecież do każdego - A racZej do każdej pary cyckow na widoku. Albo i schowanych. Nawet jak są małe. Ot, rynsztokowy humor facetów z dala od domu.

Nic już nie powiedział. Wyciągnął jedynie wnioski. A te szybko nasunęły się same. Patrzył jeszcze przez chwilę na Tayę, po czym powiedział tylko.
- Myślę... że siebie nie doceniasz. I Że po prostu... Mało kto ma odwagę, by ci to powiedzieć wprost. - uśmiechnął się - Ale wiesz, chomiki z natury są odważne.
Jak robiło się niezręcznie czy niebezpiecznie, wszystko obracał w żart. Dzięki temu, dość bezkarnie balansował sobie na granicy

- Nie wiem. I myślę że to jest bezsensowny temat do dyskusji - Tak go uciszyła, o. Dopiła swojego soku z szampanem. Nie był.najgorszy jak było tam więcej soku.
- chomiki kiedy zaczynają pracę? - zmieniła temat całkiem, jakby nie zauważając jego słów.

Auć. Otworzył usta. Czas chwilę je zamknął. Potem znów otworzył. I się zaśmiał.
- O Boże, jesteś w tym straszna - parsknął - Nie flirtowałaś z nikim od dawna, co? - zarechotal

- co? Nie. Po co? - chyba straciła kontekst całkiem, bo patrzyła na niego zdziwiona i nie bardzo wiedziała o co mu teraz chodzi z tym co mówi. Bo nie miało to żadnego związku z ich rozmową.

Hehehe, owszem. Miało. Ale ona tego chyba nie zauważyła.
- Już wiem, czemu się nie kreci obok żaden facet. Bo ty nawet nie zauważasz, że ktoś może z Tobą flirtować! - parsknął śmiechem znowu. - Chyba, że mi tak sprytnie dałaś kosza, że myślałem, że po prostu nie zajarzyłaś. Sprytne - pokiwał głową z udawanym uznaniem

Zamilkla na chwilę i patrzyła na niego zdziwiona, ze zmarszczonymi brwiami. Zamknęła usta.
- gdzie flirtować? Jakiego kosza? - zapytała po chwili, bo naprawdę mię potrafiła do tego dojść, nawet odtwarzajac rozmowę w głowie.

Patrzył na nią dłuższą chwilę w milczeniu. Ona... Była w tym beznadziejna. Jakim cudem została mężatką?? List oficjalny jej przyszły mąż napisał?
- Już nic - uśmiechnął się i wstał. Wyciągnął dłoń, tak że popatał ją po głowie, tak jak ona go podczas pewnego wieczoru filmowego.
- Jak będziesz duża, to kiedyś ci powiem - mrugnął do niej
Błagam dzisiaj tego nie przerzucajmy, bo jestem na telefonie

Zmrużyła oczy i spojrzała na niego bykiem jak to zrobił.
- Jak zacząłeś to się wytłumacz, co? - przytrzymała tak jego dłoń, żeby czasem nie uciekł. W końcu co to za rzucanie półsłówkami i oczekiwanie, że sie domyśli? To nie w drugą stronę powinno być?
Taya najprawdopodobniej po prostu wyłączyla u siebie nieświadomie całkiem u siebie w ogóle taką opcję jaką jest flirtownie czy zauważanie prób flirtu w jej stronę.

Widząc jej spojrzenie spod byka, nie mógł się powstrzymać od cichego śmiechu. Crimson mu zapewniała spore dawki śmiechu ostatnimi czasy.
- Wkurzające ,co? - zrobił jeszcze jedno pat pat - A ja mam tak cały czas. A jak się zaczynam wściekać, to ludzie uważają to za jeszcze bardziej "rozkoszne".
Takie już było jego przeznaczenie.
- No dobrze. Tayo Crimson, wytłumaczę Ci, zawiłość aluzji o chomiku. Powiedziałem Ci, że jesteś seksi, mądra blahblah, wspomniałem , że pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo pewnie mało kto ma odwagę ci to powiedzieć. Wspomniałem, że chomiki są odważne - wskazał na siebie - Ja. Chomik. Odważny- wskazał na nią - Bo ja jako chomik, który jest odważny, mówię Ci, że uważam że jesteś piękna, mądra blahblah. - znów wskazał na siebie - Poczyniłem w ten sposób niewinny FLIRT. Ale chyba tego nie zjarzylas i ucielas dyskusje. Amen.
Czy ona na drugie nie miała Naina?

Puściła go jak zaczął tłumaczyć. Czy to bylo wkurzające? Może trochę, teraz to widziała. Ale przecież przeprosiła za tamto swoje zachowanie, uświadamiając sobie jak bardzo Vincent tego nie lubi.
- Ale sexy i piękna to chyba co innego... - to było pierwsze, co jej przyszło na myśl, definicje tych dwóch słów i ich to, że nie są synonimami, a przynajmniej dla niej nie są.
Potem na niego popatrzyla jakby uważniej przez chwilę.
- Chyba nie zauważam takich rzeczy - wzruszyła ramionami, wyglądała jakbyb chciała tam dodać "przepraszam", ale chyba aż tyle z Nainy nie miała. To chyba dobrze.

- Sexy i piękna, to było skrótowo, whatever. Oba pasują do Ciebie. - powiedział w końcu.
No i eureka, w końcu dotarło!
- Ano. Nie zauważasz. Ale zajmujemy siętym - uśmiechnął się znowu - Trzeba popracować nad Twoją samooceną, bo ta leży i kwiczy, nawet ja mam nieco większe mniemanie o sobie, a to już coś. Chociaż tak, będę ci się mógł  odwdzięczyć .
Postanowione! Będzie zalewał Tayę komplementami, póki ta nie rozkwitnie!
- Wiesz... To chyba ostatnia noc w hotelu... Będziesz miała wieczorem czas, by coś obejrzeć? - zapytał z nadzieja w głosie

Skrzywiła się, najwyraźniej ta opcja wcale jej się nie podobała.
- Nie widzę takiej potrzeby, Vinc, naprawdę, radzę sobie świetnie - zapewniła go, trochę niezadowolona z tego co jej tutaj mówi. Ciężko się dziwić. Pani Crimson od dawna nie patrzyła na siebie przez pryzmat jakiejkolwiek seksualności. Nie, że o siebie nie dbała, ale nie traktowała siebie jako "obiektu zainteresowania" dla kogokolwiek i nie odbierała komentarzy w ten sposób, być może na przestrzeni lat nie zauważając prób flirtu wystosowywanych w jej stronę, poza chamskimi podrywami niektórych klientów pubu czy hotelu, które traktowała jako coś, co niestety się zdarza i tyle. Trzeba przeboleć w tym biznesie.
- Jasne. Masz jakiś pomysł? - chociaż chyba nie skonczyli serii Marvelowskiej? Pomijając to, ze w sumie mogliby nadrabiać jeszcze seriale z tego uniwersum (narratorka twierdzi, ze by chętnie pooglądała. Drugi sezon darevedila to na pewno).

Nie poddaje się tak łatwo. Zwykle miał wszystko w dupie i łatwo odpuszczał. Ale tu ... No nie chciał.
- Trust me, I'm inginier. - mrugnął do niej z poker facem i już nie poruszał więcej tematu.
- Możemy pyknąć następny film Marvela, czyliiiiii Thor Ragnarok. Ponoć mega śmieszny. - pokiwał głową.
Seriale... Cóż, być może będą się spotykać na kolejne wieczory filmowe. To zależało od Tayi.
- To.... Do zobaczenia wieczorem? - zagadnął

- Dobrze, brzmi dobrze. Mam przynieść jakieś przekąski? - zaproponowała nalewając sobie więcej soku do kubka, ale bez dodatku szampana i napiła się.
- Tak, wpadne do ciebie wieczorem. Tak jak zwykle - godzina mniej wiecej wypadała ta sama co zawsze, bo zaczynali zwykle w tym samym czasie, z malymi poślizgami.

Chwilę się namyślał.
- A... Dałoby radę ten twój jaglany sernik? Tak na zakończenie mojego  epizodu hotelowego?
Czy się zgodziła, czy nie, spotkali się o tej samej godzinie co zwykle. Obejrzeli film, uśmiali się przy nim strasznie i obejrzeli już nawet sceny po napisach.
Vinc westchnął cicho. Będzie tęsknił za tymi beztroskimi wieczorami przy dobrym filmie. Po jego wyprowadzce, zaraz się zacznie, a gdzie idziesz? A po co? A  z kim? A co tam robiłeś?
I tak mu nikt nie uwierzy, że tylko oglądali filmy.
-    Uau... Nie wiem czemu... Ale na myśl o wyprowadzce i o tym, że tak bezkarnie mogliśmy tu spędzać długie godziny i teraz już to nie będzie takie łatwe... Jest mi jakoś źle. - mruknął i oparł skroń o jej ramię

- Dałoby, jasne. To nie jest taki problem.. - potwierdziła i juz sobie w myślach sprawdzała czy ma wszystko co potrzebuje do zrobienia go. Będzie musiała kupić czekolady..
Obejrzeli, podjedli, chociaż Taya tylko jeden kawałek (w końcu całość zrobiła specjalnie dla Vinca i miala nadzieje, ze ten ladnie go zje, chocby miał pęknąć!) i okazalo sie, ze tak sobie jeszcze siedzą, bo nie bardzo im się chce ruszać.
- Daj spokój - westchnęła - Jesteśmy dorośli, nie widzę powodu, dla którego mieli byśmy się nie spotykać na wieczorki filmowe - wzrszyła by ramionami, ale oparł się o nią więc tylko oparła swój policzek o jego głowę.

Vincent co prawda nie zjadł całego sernika, bo by skończył chyba na pogotowiu, ale zjadł zadowalającą ilość, obiecując, że jutro resztę zabierze do pracy.
- No tak…ale nie będzie to tak jak teraz. Codziennie. Czasem do późnej nocy. – wyliczał przymknąwszy leniwie powieki. – To jest jedna rzecz, której nie cierpie w małych miasteczkach. Każdy każdego obserwuje. W Nowym Jorku, mógłbym w akademiku założyć burdel i nikt nawet by się tym nie zainteresował. Wiesz, że ludzie tam czasem chodzą w piżamach do sklepów? - zagadnął z lekkim uśmiechem

- Wiesz co? Jesteś uroczy.. - uśmiechnęła się, co pewnie słyszał w jej głosie chociaż nie mógł widzieć. Uniosła rękę i po chwili zawahania pogladziła go po policzku.
- Codziennie pewnie nie, ale przecież będziemy się spotykać. Może u Theo? Może on też by chętnie dołączył do tych wieczorków? - zasugerowała b ow sumie to była jakaś opcja, a przecież to nie są romantyczne wieczorki rzy filmach, że trzecia osoba bedzie tam dziwna. Siedzieli, jedli przekąski i oglądali,

- Uroczy ? Naprawdę? Nikt nigdy mi tego nie powiedział! – parsknął i przymknął znów powieki, gdy go pogładziła po policzku.
Czy był aż tak bardzo dla niej nieatrakcyjny, że go traktowała jak młodszego brata, czy budził w niej po prostu instynkty macierzyńskie? Zamruczał cicho.
- No jasne, czemu nie. – kurde no…nie do końca mu to chyba pasowało. Bo to było takie…ich. I na pewno, przy Theo nie będzie mógł sobie tak leżeć na jej ramieniu, a on go nie będzie miziać po włosach, jak wyjątkowo puszystego chomiczka.
Nie powiedział jednak tego głośno, bo już w ogóle by się zachowywał jak pięciolatek.

- Naprawdę. Nikt ci tego nie mowil? Nie chce mi się wierzyć - stwierdziła. Gdyby ja o to zapytal pewnie nie umiała by odpowiedzieć. Po prostu.. Co do atrakcyjności ciężko jej było w ogole wypowiadać sie w tym temacie, jak juz to wcześniej ustalilysmy.
Tak, jak pięciolatek, ktorego ulubiona opiekunka w przedszkolu ma na kolanach inne dziecko. Skandal.
- Nie brzmisz na przekonanego - mruknęła. Przeciągnęła mu dłonią po wlosach i opuscila reke.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Czy szczerze czy nie. Cóż…wiedział tylko on sam.
- Nie, naprawdę w porządku. – skłamał znowu. Przecież nie będzie zasranym egoistą. – Wiesz będę teraz z Theo mieszkać, więc siłą rzeczy będziemy spędzać czas razem.
Gdy przeciągnęła mu dłonią po włosach, poczuł coś…dziwnego. Takie coś, co mu mocno podrasowało wszystkie zmysły. I nie było tu budzenie się superpajęczychmocy. Przymknął znów powieki, czując cudownie, przyjemny dreszcz, wędrujący wzdłuż kręgosłupa.
- Och, to było mile. – wymamrotał, wciąż mając powieki półprzymknięte.

- Powrót do studenckich czasów takie wspolne mieszkanie - usmiechnela sie, najprawdopodobniej nie zauwazyla, ze Vinc klamie, skoro twierdził, ze nie ma nic przeciwko to najwyraźniej nie ma, nie miała powodow by mu nie wierzyć. A tym bardziej nie miała powodow by sadzic, ze ten może byc.. zazdrosny?
- Tak? - uniosla więc rekę i, chociaz troche to bylo niewygodne, zaczeła się bawic jego włosami. Dla niej bez podtekstów, ona też lubiła jak ktoś jej na przykład jezdzi palcem po plecach czy cos

Kiwnął głową.
- No...coś w ten deseń. Tylko pokoje osobne. – mruknął i gdy ta znów zaczęła smyrać skore jego głowy, znów zamruczał.
Och…jak przyjemnie…jak…ZA PRZYJEMNIE, ZA PRZYJEMNIE.
- Ok, pas, paspaspas. – zaczął się śmiać

- Hmm? Nie pasuje ci? - zdziwiła się trochę Ale cofnęła rękę. Dopiła resztke soku który mieli ze sobą i westchnela. Znów się tu zrobi cicho jak tak dwójka się wyniesie

Spojrzał na nią znowu. Ona…była niemożliwa. Jakim cudem ona była w ciąży? Czy ona w ogóle wie, jak się to robi ? Może zjadła za dużo i wzięła to za ciążę?
- Pasuję, aż za bardzo, pani Crimson. – mrugnął do niej i miźnął nosem jej policzek – A chomiki są z natury bardzo kruche i delikatnie i mogą zginąć przygniecione krzesłem.

- nadmiar cukru ci chyba szkodzi - odsunela się od razu i opuściła nogi na ziemię. Sam jej mówił wcześniej, że pociągu jako takiego nie bardzo odczuwa, że go to nie jara, więc w ogóle nie brała pod uwagę czegokolwiek. Sam jej w końcu mówił jak to z nim jest! Więc teraz sobie w brodę może pluć co najwyżej.
- dobranoc. Powodzenia w pracy jutro, mam nadzieję że poradzisz sobie z tym przestarzalym urzędem - podniosła się, zabrała kulę i podreptala do wyjścia.

No tak. Tak powiedział. No, ale co on do cholery poradzi, że teraz tak na niego wpłynęła ?! Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale w końcu je zamknął. Yup. Chyba przegiął.
Również wstał, by ją odprowadzić do drzwi. Jakoś tak trochę zmarkotniał.
-Dzięki. Dobranoc – uśmiechnął się pod nosem

Popatrzyła na niego przez moment, stojąc w drzwiach, jakby się zastanawiała nad tym co się dzisiaj z nim działo..
- dobranoc - pożegnała się i ruszyła do swojego pokoju.

zt