Pół roku razem.

Wybrali się do Philadelphi, by posiedzieć w jakimś pubie, wśród nieznajomych ludzi, bez obaw o bycie obgadywanym za plecami. Być może patrzono na Tonie trochę dziwnie, bo ta wyglądała bardzo dziewczęco, a barman poprosił ją o dowód i obejrzał go bardzo podejrzliwie, ale sprzedano jej alkohol - zapewne jakiegoś kolorowego, słodkiego drinka. Siedzieli tutaj już trochę czasu, mieli wrócić do Rode autobusem czy jakimś innym środkiem transportu publicznego - albo zostać tu na noc. Zapewne wrócą do domu pierwszym dziennym autobusem, wcześniej włócząc się po barach i ulicach, w końcu Tonia nie pozwoli na wynajęcie pokoju hotelowego. Chyba, że dwóch. A to znów nieopłacalne. Przyjechali tu ostatnim wieczornym autobusem i wyjadą stąd pierwszym, szalona noc w Philly. Przynajmniej tak miało być w założeniu.
Obecnie zaś.. David przeprosił ją na chwilę i zniknął w toalecie, a do kobiety po chwili przysiadł się młody mężczyzna, na pewno młodszy od Davida, wyglądający na jakieś 25 lat. Zagadał do niej, wyraźnie w planie mając zamiar ją poderwać, a rozbawiona Tonia chciała poczekać aż wróci David, by spławić tamtego, który nie rozumiał delikatnych sugestii.

ół roku. Nigdy nie był z żadną kobietą tak długo. Nigdy nie czuł do żadnej kobiety tego, co czuł teraz. Ta mała kelnereczka... Było w niej coś, co nie pozwalało mu jej zostawić, a z czasem sprawiło, że chciał ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie. Oczywiście nie oznaczało to, że potulnie czekał, aż ta odda mu wianek. Na kilku służbowych wyjazdach, nie odmawiał sobie przyjemności, skoro jej nie dostawał od Toni.
Kiedy wyszedł z łazienki, ujrzał ją rozbawioną, rozmawiającą z jakimś mężczyzną. Nie spodobało mu to się. Bardzo. Oddychając głośno przez nos ( czego nie było aż tak słychać przy tej muzyce) znalazł się za kogucikiem, którego bardzo mocno chwycił za ramię.
- Głuchy jesteś? Zjeżdżaj stąd. - warknął , policyjnym chwytem go podnoszący do góry

Podniosła się z wysokiego barowego krzesła, co pewnie sprawiło że była niższa niż siedząc na nim, ale gwałtowna reakcja mężczyzny trochę ja zdziwiła. Chciała się odezwać, ale nie zdążyła. Mężczyzna siedzący przed nią podniósł się i obrócił w stronę policjanta.
- Głuchy? - chyba nie widział w Paynie godnego przeciwnika - zainteresował byś się kimś w swoim wieku, czy takie już zbyt rozjechane, co? - cóż, przyszedł tu na podryw z jasnym celem - skończyć z kimś miło noc. A ten go łapie jakby wyobrażał sobie, że ta dziewczyna jest jego.
Wyszarpnął się z uścisku

Payne, choć żyłka my pulsowała, nie okazywał żadnych emocji. Podszedł do szczeniaka, przekrzywiając głowę na bok.
- Mówię ci ostatni raz, szczylku. - powiedział cicho - Odpierdol się od mojej kobiety. Nie będę się powtarzał. - jeżeli chłopak nie czuł presji, to najwyraźniej nie miał instynktu samozachowawczego.

Tonia w końcu zareagowala, podeszła do Davida i wcisneła się miedzy niego,a chłopaczka, który chyba chciał pocwaniaczyć, naładowany procentami z alkoholu.
- David, daj spokój, zostaw go - poprosila cicho, opierajac mu dloń ma mostku, majac nadzieje, ze ten odpusci.

Pewnie gdyby Payne wypił trochę więcej, jest opcja, że po prostu by mu obił ryja. Był jednak dość trzeźwy, co nie zmieniało faktu, że był absolutnie wkurwiony.
- Idziemy - chwycił ją mocno za nadgarstek i wyprowadził z klubu, nawet gdy ta protestowała.
Koniec imprezy.
- Nie mogę cię zostawić nawet na pięć minut !? - warknął, gdy już wyszli.

Pisnęła, szarpnęła się.
- Puść mnie, to boli - szarpnęła się po raz kolejny, nie wieząc o co mu tym razem chodzi. A tyle czasu było tak dobrze! Wolną ręką poprawiła włosy opadajace jej na twarz.
- O co ci chodzi? Próbowałam go spławić, ale nie rozumiał, miałam nadzieje, że mi pomożesz, a nie wywleczesz mnie z pubu jakbym nie wiem..

Nie puszczał, choć jak już przestał ją ciągnąć do przodu, to nie było aż tak dokuczliwe.
- Widziałem przecież, jak na niego patrzyłaś . Jakoś nie wyglądałaś na niezadowoloną- syknął , puszczając jej nadgarstek - Może to ci się po prostu podobało, co? Jak chcesz, to tam do niego wracaj, droga wolna.

Rozmasowała nadgarstek, krzywiąc się wyraźnie, zastanawiając się czy będzie miała jutro siniaki.
- Bawiło mnie po prostu, że nie dał się spławić, a wiedziałam, że zaraz przyjdziesz - starala się wytłumaczyć, ale chyba nie docieralo to do niego.
- Nie podobało mi się, David, proszę cię. Dlaczego mi nie ufasz..?

Jego to jakoś nie bawiło, co chyba ślepy by zauważył.
- Pewnie. Przecież Tobie by absolutnie nie przeszkadzało, gdyby flirtowała ze mną jakaś kobieta, chwilę po tym, gdy ty odeszłaś od stolika, a ja bym się do niej uśmiechał - tak, był rozjuszony. Nie samym faktem, że ktoś ją podrywał, ale jej swobodną reakcją.
- A powinienem? - zmrużył oczy - Wystarczy, że cię na chwilę spuszcze z oka, a ty odwalasz jakieś numery!

- Jeśli wiedziałabym, że zaraz wpadnę uratować sytuacje... Poza tym, naprawdę, David, jego podryw był.. no, bezsensowny..? - pokręciła głową, splotla ręce na piersi, nie wiedząc jak zareagować. Objeła rękami ramiona, po wyjsciu na zewnatzr było jej chlodno.
- Nic nie zrobiłam.. Czekałam aż wrócisz, a nie byłam w stanie go spławić. Wiedziałam, że zaraz wyjdziesz z łazienki.. - starala sie wyjasnic sprawe.

Choć był wściekły, zauważył, że jej zimno. Sam z tego wszystkiego nie zabrał z klubu swojego płaszcza.
Syknął cicho pod nosem.
- Chodź - chwycił ją za rękę i wrócili do klubu, ale tylko po to, by zabrać swoje okrycia wierzchnie.
Nadal był poirytowany i nie miał zamiaru tam wracać.
- Chodź. Idziemy do naszego hotelu. - tak, zarezerwował pokój. I tak, jeden pokój dwuosobowy.

Wolała by poczekać, ale miała wrażenie, że jej nie pozwoli na to, więc bez dyskusji poszła za nim. Krtkę zarzucila na siebie od razu, latem noce były chlodne.
- Hotelu? Myślałam, ze nie bierzemy hotelu, rozmawialiśmy o tym - nie była zbyt zadowolona z takiego obrotu wydarzeń. Zapięła skórzaną kurtkę na sobie i wsadzila rece w kieszenie.

Oczywiście, że by nie pozwolił. Gdyby tak stała sama przed klubem, znów zaś ktoś by się przyczepił, a wtedy już nie ręczył na siebie. Co prawda odznaka i gnat, dawały mu pewien immunitet, ale i tak wolał unikać cyrku.
- Jest weekend, ostatni bus już odjechał a pierwszy jutro o 9.00. Nie będziemy się snuć do rana, jak bezdomni. - nie było aż tak późno, około północy , ale coś mu się odechciało clubbingu.
Niedługo potem znaleźli się w hotelu. Ekskluzywny, najpewniej Tonia nigdy w takim nie była. David podszedł do recepcjonistki, która na jego widok dziwnie się speszyła.
- Rezerwacja na nazwisko Payne. - zwrócił się do kobiety z delikatnym uśmiechem i zignorowała fakt, że z wrażenia upuściła dwa razy kartę do pokoju.
-Pokój 112, życzę udanego pobytu - bąkneka czerwona jak piwonia.
Dłuższą chwilę później, znaleźli się w swoim pokoju, z ogromnym łóżkiem i... jacuzzi w łazience.

Weszła za nim, lekko oszołomiona, do hotelu, rozglądajac się po nim. Jednak jej uwagę zwróciła recepcjonistka, która wyraźnie nie potrafiła się ogarnąć. Czy to kwestia późnej godziny czy raczej Davida? Obstawiała to drugie, widząc jak kobieta na niego zerka. Zmarszczyla nos w niezadowoleniu. Ruszyła z policjantem do pokoju, czy raczej apartamentu, który ten wynajął. Ściągnęła kurtkę i buty, przeszła się po miękkim dywanie pokoju, rozglądając się.
- Mieliśmy wracać pierwszym porannym autobusem. Sprawdziłam, jest wcześniej niż o 9 - spojrzała na niego z wyrzutem.
Czy tu było jedno łóżko?
Nie miała ze sobą nic, żadnej piżamy, nic na zmianę, szczoteczki do zębów..

On również odłożył kurtkę na bok i podszedł do minibarku, w którym na pewno było coś do picia.
- Wrócimy więc późniejszym - powiedział tonem, jakby robiła problem z niczego. Wyciągnął sok, odłożył go na szafkę nocną a potem podszedł do Antoinette.
- Zarzucasz mi brak zaufania, a sama nie potrafisz mi zaufać. - powiedział cicho - Zmusilem się do czegoś kiedykolwiek? Nie. Kiedy powiedziałaś mi, że chcesz zachować dziewictwo do ślubu, czy cię naciskałem? Nie. Mam trzydzieści lat Tonia, nie każ mi się cisnąć na łóżku jednoosobowym.
Mieli do dyspozycji hotelowe kosmetyki jednorazowe, szlafroki, kapcie, dadzą sobie radę!

To co innego, pomyślała od razu, rozglądając się. Wróciła spojrzeniem do Davida gdy ten do niej podszedł. Nadal nie była jednak zadowolona, więc tylko westchnęła i opuściła wzrok.
- Jasne - mruknęła.
- Pójdę się myć w takim razie - stwierdziła, ruszając w stronę łazienki, w której zamierzała zniknąć pewnie na dobre pół godziny.

Gdy Tonia wyszła z łazienki, David był zajęty swoim telefonem. Nie odezwał się do niej. On również po chwili zniknął w łazience. Gdy wyszedł niedługo później, z wilgotnymi włosami, otulony w szlafrok, wydawać się mogło, że zeszło z niego nieco pary. Usiadł na łóżku
- Tonia. Chodź tu, proszę- powiedział łagodnie .
Hearness znała go już na tyle, by wiedzieć, że gdy używa słów "proszę", "Przepraszam", nie musi się go obawiać. Póki co.

Wyszła owinieta w szlafrok, nie odzywała się też, nie widząc takiej potrzeby, wydawało jej się ze David jest wciąż zły, więc wolała nie zaczynać. Usiadła po swojej stronie łóżka,ale gdy wrócił stała akurat przy stoliku z sokiem, popijając go powoli. Spojrzała na mężczyznę, zastanawiała się moment zanim do niego podeszła, stając przed nim i splatając ręce na piersi, nie czując się zbyt pewnie owinieta w szlafrok, chociaż miała na sobie bieliznę.

Oho. Jaka bojowa postawa. Nie na długo. Wyciągnął ku niej dłonie i łapiąc ją w pasie, przysunął do siebie.
- No chodź, przecież cię nie ugryzę. - usadził ją na sobie okrakiem.
Odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy.
- Wiesz dlaczego byłem zły? - zapytał cicho, ale odpowiedzi nie oczekiwał - Dlatego, że na samą myśl, że inny mężczyzna mógłby cię choćby dotknąć, sprawia, że jestem wściekły. - pogładził ją po włosach. - Jesteś moja. A ja Twój.

Oparła czoło o jego, nadal nie czując się tak najlepiej. Sytuacja była, dla niej, ciężka. Sam na sam, cała noc. Nie wiedziała co o tym sądzić.
Szkoda, że nie wiedziała też, że David sypia z innymi kobietami, skoro nie może z nią.
- Nie dotknął by mnie przecież, skąd taki pomysł? - patrzyła na niego z bliska.
- Nic by się nie stało, przecież - westchnęła, jej oddech pachniał sokiem który wypiła

Wydawał się być teraz niezwykle czuły i łagodny.
- Bo jesteś piękną kobietą. A on był już na mocnym rauszu, sądząc po jego oddechu i maślanym spojrzeniu. - nie gładził jej nigdzie, gdzie mogłaby to uznać za niestosowne. Powoli. Miał na to całą noc.
- Nie chcę, by żaden facet się wokół Ciebie kręcił i próbował mi Cię ukraść. - to nie podlegało żadnej dyskusji.
Wychylił się nieznacznie, by musnąć jej usta delikatnie.
- Nie widzisz tego, jak za Tobą szaleje?, I dlaczego tak reaguję? - sciszyl głos prawie do szeptu - Kocham Cię, Tonia.
Po pół roku, w końcu to usłyszała, tadaaaaa. Niech ma.
- I nie pozwolę, by ktokolwiek mi Ciebie odebrał - pocałował ją znowu

- A ja byłam spokojna, bo miałam cię obok - odpowiedziała równie cicho, skoro było Tak blisko to nie było potrzeby by mówić głośniej.
- Nikt mnie nie ukradnie.. - dodała jeszcze. Oparła dłonie na jego ramionach, zacisnela je słysząc następne słowa Davida. Uśmiechnęła się, nie mogąc się powstrzymać. Sama nie wyskiwala z takimi tekstami, bojąc się trochę jego reakcji. Pocałowała go zadowolona, nadal nie potrafiąc ściągnąć tego szerokiego uśmiechu z twarzy.
- Ja Ciebie też. - wymruczała między pocałunkami.

Trafiona zatopiona. Również się uśmiechnął i zaczął całować jej usta z cichym, bardzo zadowolonym pomrukiem
No skandal, że tak się gimnastykował, by ją posiąść. Skandal, że przy tym się też w niej faktycznie zakochał. Była zupełnie inna, od kobiet, z którymi się spotykał czy po prostu sypiał.
Zaczęło mu robić się niebezpiecznie gorąco. W odróżnieniu od niej, on bokserek pod szlafrokiem nie miał. Przygryzł jej wargę delikatnie, by zjechać z pocałunkami na jej żuchwę i szyję.

Zdecydowanie nie miała na to ochoty, ale cofnęła go po dłuższej chwili. Oparła się o niego, czołem na ramieniu, garbiac się. Jedna rękę oparła na swoim udzie, druga na karku Davida.
Odetchnęła. Ta noc.. nie podobało jej się w jaką stronę mogła iść.
- Jestem zmęczona, David. Chodźmy spać - poprosiła cicho, uważając ze tak będzie najbezpieczniej.

Ohohoho, co to, to nie. Chociaż trochę musiał z tego wyciągnąć.
- Nie musisz się bać - zamruczał gdy uciekła z zasięgu jego ust - Przecież ci obiecałem, że poczekam. - a że ten drobny problem rozwiązywal najczęściej w Nowym Jorku...oh well, sama go do tego zmusiła. - Ale wiesz...- musnął ustami jej ramię - ... są przecież inne sposoby...- położył dłoń na jej udzie, by po chwili przesunąć ją bliżej. -...by dać drugiej osobie przyjemność. - wsunął zgrabnie dłoń pod jej szlafrok i włożył między jej uda. I oj wiedział, jak tą dłonią operować. Lata praktyki.

- Naprawdę.. powinniśmy iść.. uhm.. - Zagryzła wargę. Nie powinna w ogóle się na to zgadzać, ten wyjazd na noc. Chociaż sądziła że naprawdę spędza te noc w pubach.
- To nie jest dobry pomysł, dobrze? - oparła dłoń na jego ręce, cofając go. Wyprostowala się, oblizała usta, popatrzyła na niego chwilę i doszła do wniosku, że najlepiej będzie wstać, co też zrobiła jeśli jej nie przytrzymał.

Przytrzymał. Oczywiście, że przytrzymał, chyba nie myślała, że będzie robiła, co jej się żywnie podoba, po numerze jaki dziś odwaliła? Wszystko oczywiście pod przykrywką rozbawionego uśmiechu, jakby się z nią drażnił.
- Ależ wręcz przeciwnie - i hyc, już ją powalił na łóżko, a szlafrok nieco mu zjechał z ramion, odsłaniając muskulaturę.
- Jesteśmy dorosłymi, zakochanymi w sobie ludźmi. - posmyral ją zarośniętym podbródkiem w miejsce, w którym wiedział, że ją to laskocze.
- Mówiłem ci, że poczekam. Nie bój się. - te słowa przypieczętował pocałunkiem w szyję.

Nie mogąc tego powstrzymać zachichotała cicho, zaraz potem drapiąc się w miejsce które połaskotał. Uniosła dłonie i oparła je na jego ramionach, przesuwając lekko palcami po skórze. Była zestresowana, ale nie mogła powiedzieć, że jej się to nie podoba.. A to z kolei ja denerwowało. Masa emocji na raz, nie miała pojęcia do czego ten dąży - albo może raczej miała, ale nie do końca wiedziała co z tym zrobić. Właściwie.. chciała tego. Ale nie powinna. Na pewno nie powinna. Czyste ciało i czaty umysł, obiecała to sobie tak dawno temu...

Wbrew temu co każdy by pomyślał o Payne'ie, nie dobierał jej się od razu do majtek. Całował ją delikatnie i cierpliwie, znacząc ustami jej twarz, szyję i mostek. Myśl, że był pierwszym mężczyzną, z którym była w takiej sytuacji, wystarczająco go nakręcała.
- Zrelaksuj się - wyszeptał jej do ucha - Jedno Twoje słowo i przestanę. - chciał by miała ten psychiczny komfort. Nie był przecież głupi. Wiedział, że jak przekroczy za szybko pewną granicę, Tonia drugi raz mu nie zaufa zbyt szybko.
Chwycił ją w biodrach tak, by ta instynktownie oplotła go nogami. Ich usta znów się połączyły, oddech przyspieszył. Zaczął poruszać lędźwiami tak, by zacząć drażnić jej czuły punkt. Skoro nie była z nikim wcześniej, to nie powinno to potrwać długo. Payne całą silną wolę skupiał na tym, by nie posunąć się za daleko. Powoli. Miał czas.

Może to jeszcze alkohol we krwi, w końcu trochę go wypili, może to, że od początku czuła do niego spory pociąg.. Nie miała pojęcia dlaczego mu na to pozwoliła, a wszystkie obietnice które złożyła sama sobie przestawaly powoli mieć znaczenie i nie zastanawiała się za bardzo co sobie pomyśli jutro o tym wszystkim - bo jutro wydawało się tak odległe. Przesuwała palcami po jego ciele trochę niepewnie, widać było że zdaje się bardziej na swój instynkt, niż doświadczenie, jej ruchy były dość nieporadne. Z jej ust wyrwało się ciche westchnięcie, gdy David znalazł się tak blisko, a plecy wygięły się w łuk, by być bliżej niego. Teraz już na pewno nie myślała o tym, co będzie jutro i jak będzie się z tym czuć.

Nie przestał, ale też, tak jak obiecał, nie zapędzał się za bardzo. Był to wszak jeden z wielu sposobów, by sprawić sobie wzajemnie przyjemność i nie zmuszać jej do łamania własnych zasad. To była swojego rodzaju inwestycja. Jeżeli teraz by złamał dane słowo, potem mogłaby mu to wypomnieć. A tak, to sukcesywnie, kroczek, po kroczku, dopinał swego.
Dlatego też, dość sprawnie doprowadził ją na szczyt i na tym poprzestał. Zaśmiał się cicho pod nosem i musnął jej rozpalony policzek ustami.
- Mówiłem, że nie masz się czego bać. - szepnął jej do ucha

Był moment, w którym pomyślała że powinna go cofnąć, odpuścić, ale.. Nie dała rady. A potem już nawet nie chciała dać.
Po wszystkim przyciągnęła go jeszcze do siebie, pocałowała. Nagle zrobiło jej się.. głupio, że widział ja w takim stanie. Jeśli David położył się obok, to przytuliła się do niego, chowając twarz i zamykając oczy. Odetchnęła głęboko. Powoli do niej docierało co sie dzieje i nie wiedziała co sądzić o tym na co pozwoliła.

Jemu ani trochę nie było głupio. Był to nie tylko bajeczny dla niego widok, to jeszcze symfonia dla ucha. Co prawda byłoby znacznie lepiej, gdyby i on miał z tego maksimum... ale cierpliwości!
Gdy schowała twarz, zaczął się cicho śmiać. Rozkoszne, małe stworzonko.
- No coś ty. Chyba się nie wstydzisz? - pogładził ją po włosach

- Uhm.. nie wiem. To było.. - pokręciła jedynie gową, bo ciężko jej było znaleźć jakieś słowa, odpowiednie do sytuacji. Oparła dłoń na jego mostku, wciąż skulona tak by nie widział jej twarzy, oddech jej się uspokajał, chociaż nadal miała rozpaloną skórę, próbowała sobie to wszystko poukładać w glowie właśnie..

Musnął delikatnie czubek jej głowy ustami, czując przyjemne ciepło jej ciała.
- To nie było nic, czego miałabyś się wstydzić. - mruknął, gładząc ją po plecach.
- Jesteś urocza. - jak chomik, chciałoby się dopowiedzieć, ale to inne postacie jednak.
Uśmiechnął się do siebie.
- Nadal jesteś zmęczona? - zamruczał.

- Nawet bardziej - przyznała, czujac jak jej się oczy kleją. Sama też lekko głaskała go po klatce piersiowej, leniwie i nieśpiesznie. Szlafrok pewnie rozwiązał się w trakcie (o ile David go nie rozwiązał sam wcześniej), więc przytulała się prawie nagim ciałem do mężczyzny, prawie, bo wciąż miala bielizne. Pomylała, że powinna iść do łazienki, ale nie miała ochoty się ruszać.

Na dziś koniec. Wiedział, że tej nocy więcej z niej nie wykrzesa. Był to jednak przełom. Była to małe pęknięcie na szklanej tafli. A im więcej pęknięć, tym bliżej do tego, by szyba kiedyś się roztrzaskała.
- Śpij, skarbie - szepnął jej do ucha i pewnie w końcu tak usnęli.
Było około siódmej rano, gdy Tonia się obudziła. David jeszcze spał, jego klatka piersiowa unosiła się powoli i miarowo. Pierwsza wspólna noc za nim

- Dobranoc - mruknęła do niego, wtuliła się tak, by było jej wygodnie, a pewnie wcześniej naciągneła na nich kołdrę. Obudziła sie dość wcześnie, choć jak na nią raczej standardowo.. spojrzała na mężczyznę obok, poprawiła mu kołdrę, czując się wybitnie.. dziwnie. I brudno. Podniosła się cicho i zniknęła w łazience, gdzie dobre 15 minut stała pod gorącą wodą prysznica, a gdy spod niego wyszła była czerwona jakby oblala się wrzątkiem. Nie pomoglo. Ubrała się zanim wyszła z łazienki, umyła zęby i dopiero pokazała się w pokoju, co prawda będąc jeszcze na boso. Nie chciała go budzić, doba kończyła się chyba o 11.

David... spał. Żadne wyrzuty sumienia go z pewnością nie dręczyły. Kiedy się obudził, Toni obok niebo nie było. Słyszał jednak, że jest ktoś w łazience i raczej mu w nocy nikt kobiety nie podmienił. Przeciągnął się zadowolony i leżał, dopóki Tonia nie wyszła do niego.
- Dzień dobry - przeciągnął się znowu i już miał wstać, ale wiecie... Jak to jest rano. Jeszcze dziewczyna na widok tego namiotu zemdleje

- Dzień dobry - rzuciła do niego, podchodząc do swojej strony lóżka z zamiarem napicia się soku z wczoraj, który nalała sobie do szklanki. Nadal czuła się okropnie i nie potrafila nawet na niego spojrzeć.

Zmarszczył czoło. Skoro tak reagowała po zwykłym ocieraniu się, to co by było gdyby jej urządził petting? Albo małą lekcję miłości francuskiej? Albo jakby w końcu ją rozdziewiczył? Chyba by wyskoczyła przez okno.
- Patrząc na Twój wyraz twarzy, odnoszę wrażenie jakbym ci zrobił krzywdę, a nie doprowadził do orgazmu. - stwierdził unosząc brew.
Już jej wczoraj powiedział że to nic złego, nie będzie jej tego wałkował kolejne pół dnia. Niech lepiej przywyknie.
- Chcesz zdążyć na ten bus o 8? - zapytał siadając na łóżku

Zagryzła zęby i usiadła na łóżku, tyłem do Davida.
- Obiecałam sobie.. nic takiego nie robić. Co zreszta wiesz.. do ślubu.. ale nie chodzi przecież tylko o seks, tak? - wzruszyła ramionami, siedząc jak siedziała, przygarbiona.
- Możemy jechać następnym, zjeść tutaj śniadanie jeszcze - zaproponowała.

David usiadł nieco za nią, by móc ją otoczyć ramionami. Boże, co za dylematy.
- Za bardzo to roztrząsasz. To tylko zwykłe pieszczoty. Jesteśmy tylko ludźmi, Tonia. A ja już mam trzydzieści lat i też mam pewne potrzeby. Sądzę, że to dość uczciwy kompromis.
Najuczciwej to będzie, jak to ona się też nim zajmie, ale do tego też w końcu dojdzie.
Musnął jej policzek ustami.
- Nie było ci przyjemnie, hmm? Co jest złego w tym, że dwoje kochających się ludzi, chce być bliżej siebie?

- Mogłeś sobie znaleźć kogoś starszego, hm? Może nie miałby takich dylematów - oparła się o niego, przymknęła oczy. Lubiła mieć go blisko siebie, a poza tym wydawał się mieć nawet większą temperaturę ciała niż człowiek powinien, wiec całkiem przyjemnie było się do niego przytulać, a w hotelu było akurat całkiem chłodno, słońce jeszcze nie nagrzało ulic.
- Może.. może masz rację - przyznała bardzo niechętnie i obróciła twarz tak, by mogł ją normalnie cmoknąć w policzek.

Payne nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
-Na co mi strasza kobieta, skoro nie jest Tobą, co ? - pokręcił głową - Poza tym, gdybym cię nie pragnął, to dopiero wtedy miałabyś powód do obaw. - cmoknął ją ostatni raz i wstał.
No to czas na jakiejś śniadanie.
- Daj mi dziesięć minut. Ogarnę się i możemy iść coś zjeść. - i udał się do tejże łazienki

Skinęła głową i w międzyczasie, niemal odruchowo poscieliła łóżko, uswiadamiajac sobie ze to przeciez bez sensu - bo i tak wszystko pojdzie do prania i usiadła na fotelu w rogu pokoju, czekając na Davida, przeglądając coś w telefonie.

Wrócił - już ogarnięty i zeszli na śniadanie. Jako, że dzień był całkiem przyjemny, usiedli sobie na zewnętrznym ogródku, by móc obserwować ludzi i wsłuchiwać się w tętniące życiem miasto. Jeżeli Tonia się nadal dąsała... cóż, ignorował to. Nie będzie jej przecież przepraszał, że jej zafundował orgazm.
- Pod koniec miesiąca mam szkolenie w Nowym Jorku. - poinformował ją, smarując sobie i jej chleb masłem

Nie była zła na niego, nie miała po co, w koncu sama na to pozwoliła - mówił jej wyraźnie, że przestanie jeśli tylko o to poprosi, więc.. To nie była jego wina. Bardziej była zła na siebie. Poszła z nim do ogródka i nalała im kawy, skoro David zabral się za smarowanie chleba.
- Ah.. długo? - uniosłą na niego wzrok, odstawiając dzbanek. Chwycila za śmietankę i dolała sobie do kawy, jemu też - przeciez normalnie pil cappucino. Chyba, ze ja zastopowal.

Nie zastosował jej. Już się w sumie przyzwyczaił, a jak już zaczęła lać, to niech już będzie.
- Od poniedziałku do piątku. Ale wyjadę w niedzielę wieczór i wrócę też w niedzielę wieczorem. - położył jej kromkę na talerzu.
Tydzień bez pełnej kontroli. To będzie dla niego ciężki okres. Pozostaną wideorozmowy wieczorami i smsy w ciągu dnia.
- Masz więc tydzień odpoczynku od swojego mężczyzny - uśmiechnął się kącikiem ust.
Ciekawe czy będzie Wiktoria z działu zabójstw? Ta to mogła całą noc. Nigdy jej nie było dość.