Niewielka sala o jasnych ścianach, wymagająca remontu tak jak wiele innych pomieszczeń w szpitalu. Dostępne są podstawowe sprzęty konieczne do przeprowadzenia operacji. Heniek znowu się obijał i nie naprawił migającej jarzeniówki.
Leonel Rios
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 40 lat Ekwipunek podręczny: rewolwer energetyczny, pacyfikator, nóż, telefon, zapalniczka, papierosy, dokumenty
Leonowi było już wszystko jedno. Asystować mogła nawet babka Wiadro, byleby coś w końcu z tym zrobić. Mimo wszystko nie pajacował jednak, bo wiedział że mi to w niczym nie pomoże. Ból znosił z kamienną twarzą, chociaż oparzenia należały do tych paskudniejszych ran, jak się właśnie dowiadywał z autopsji. Pameli posłał przepraszajacy uśmiech, którym chciał zakomunikować, że w normalnych warunkach byłby pewnie bardziej rozmowny. Ciężko jednak stwierdzić jak to odebrała. - Blizny mogą zostać. Wolałbym tylko nie dostać w gratisie dodatkowej nogi - odparł Artemisowi, który wyglądał na dziwnie zadowolonego. Nie dziwił mu się jednak, w Rode nie było dużo do roboty pod tym względem. A ileż można wypisywać recept starszym babom? Poczekał na znieczulenie i dał się zaprowadzić na salę. Chyba mu to, cokolwiek mu podano, bardzo mocno siadło na głowę, bo był przekonany, że gdzieś w tle usłyszał coś o unikaniu szpitali i o tym, by od noszy znaleźć się jak najdalej. Niestety było na to już chyba za późno.
Zaraz miękkim krokiem na salę wkroczył doktor Hasselfrau w towarzystwie cycatej Brooke. Wrócił właśnie opalony, z tygodniowego urlopu, wyglądał i czuł się więc, jak młody Bóg. Opromienił zaraz swoim urokiem osobistym i śnieżnobiałym uśmiechem cały personel znajdujący się w sali... W liczbie jednej pielęgniarki. Wciąż podśpiewywał pod nosem zasłyszaną gdzieś melodię. - To co, znieczulanko? - Rzucił, zezując na rękę pana Riosa - miejscowo, czy ogólnie pan doktor sobie życzy? - Dopytał jeszcze Artema nie będąc pewnym, czy życzy sobie mieć w pełni funkcjonalnego i przytomnego pacjenta, czy też woli pośmieszkować sobie w trakcie zabiegu i porzucać mięsem. Brooke tymczasem poprosiła pana Riosa o ułożenie się na stole.
-------------------------------- U Leonela faktycznym obrażeniem jest oparzenie na długości przedramienia; względnie stopiony jest materiał, a także gdzieniegdzie znajdą się odłamki od gaśnicy, co wymaga zabiegu chirurgicznego.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Artemis polubił doktora Hasselfraua od momentu kiedy razem napili się kawy. Nie wnikał, że z kubka nowo poznanego mężczyzny zalatywało czymś mocniejszym. W końcu był nowy i nie chciał przekreślić szansy na nowe przyjaźnie w nowym miejscu pracy. Dobra atmosfera była czymś czego potrzebował po perypetiach w Nowym Jorku. Szybko znalazł wspólny język z Zardu i Brooke w której guście nie był więc miał święty spokój. Poradził jej odwiedzić Konrada Felińskiego w celu wymiany implantów w piersiach oraz pośladkach. Warleggan był gotów do zabiegu, ubrany w fartuch ze zdezynfekowanymi rękoma oraz narzędziami pracy. — Miejscowo. Szkoda usypiać, długo to nie potrwa. — odparł uśmiechając się do Riosa pokrzepiająco. Policjant imponował mu swoją odwagą, po wsi rozniosło się błyskawicznie jak to uratował psiaki i ludzi. — To się porobiło przez te dzieciaki, co? — zagadnął, odsuwając się żeby Zardu i Brooke robili swoje. — Jeśli szukasz dla szczeniaków domu to chętnie jednego przygarnę. — dodał, Charles zostanie postawiony przed faktem dokonanym. Tak jak pies pilnujący warsztatu.
Leonel Rios
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 40 lat Ekwipunek podręczny: rewolwer energetyczny, pacyfikator, nóż, telefon, zapalniczka, papierosy, dokumenty
Leon miał nadzieję, że to długo nie potrwa. Miał niejasne wrażenie, że psiaki mogły urządzić sobie imprezę poza kartonem i zniszczyć mu pół mieszkania. - Dobrze że się to skończyło, jak skończyło - przyznał. Dzieciaki mogły wyjść na tym dużo gorzej. Pewnie sytuacja wyjdzie jeszcze na wierzch, ale narazie nie chciał nawet o tym myśleć. Na chwilę obecną ciężko było skupić się na czymkolwiek. Zamiast tego położył się na stole, wpierw łypiąc na niego podejrzliwie. - To nie głupi pomysł. Jednego psa już mam, a tych małych szkoda - skinął głową lekarzowi. Przymknął oczy, gdy Hasselfrau podszedł bliżej, bo oślepiła go biel zębów lekarza. Nie miał wyrobionego zdania na jego temat, zasadniczo zwykle raczej nieszczególnie kłopotał się wydawaniem opinii na czyjkolwiek temat. Tą przyjemność pozostawił starszyźnie Rode, która miała na to niezliczoną ilość czasu.
Dobry lekarz był jak mięsień sercowy - do prawidłowej pracy potrzebował regularnych dawek prądu o odpowiednim woltażu, z takiego założenia wychodził doktor Hasselfrau, ilekroć przyprawiał swoją kawę rumem, whisky, czy innym dobrem, które akurat miał w zanadrzu. Brooke zapatrzona w przystojne lico pana anestezjologa skupionego tymczasem na przygotowaniu odpowiedniej ilości środka do znieczulenia, niemal wcisnęła swój obfity biust w twarz pana Riosa, sięgając ponad nim do stojącego po drugiej stronie stolika i rozłożonych na nim utensyliów do dezynfekcji. Na drugim stoliku tuż obok przygotowała zaś wcześniej sterylne narzędzia, dla Artema. Szczypce chirurgiczne o różnych rozmiarach do wyciągania odłamków, które utkwiły w skórze, skalpel, nożyczki chirurgiczne i pęsety. Kleszcze naczyniowe zastępował elektrokauter zasilany akumulatorem. Obok leżał regenerator i gotowa maść na oparzenia oraz opatrunki. Po zdezynfekowaniu miejsca wkłucia, Brooke wyciągnęła fartuch chirurgiczny, pomogła go włożyć Warlegganowi, by nie narażać zdezynfekowanych dłoni na ponowne zabrudzenie. Spokojnie czekała na dalsze polecenia, starając się nie zezować zbyt wiele na Hasselfraua, który w migającym świetle jarzeniówek wyglądał tak przystojnie... - Dobrze. Analgezja przewodowa raz! - zaświergotał, podchodząc do pacjenta z gotową porcją znieczulenia. O ile iniekcje podskórne mogły zostać spokojnie załatwione strzykawką bezigłową, o tyle Rios nie mógł liczyć na podobne cuda w swoim przypadku. Znieczulenie wymagało dostępu pod pachą do splotu ramiennego, tam też długą igłę skierował pan doktor, rzucając przedtem pokrzepiające - pan się nie rusza, to zaraz będzie po wszystkim. Byśmy panu mogli ramię odjąć i nic by pan nie poczuł. - Z uśmiechem rzucił w jego mniemaniu śmiesznym żartem i zaraz wyjął igłę. - No, za minutkę do pięciu przestanie boleć - oślepił Riosa jeszcze raz swoimi niesamowicie białymi zębami, odsuwając się nieco. Nigdzie się nie wybierał bynajmniej, gotów był zabawić obecnych na sali miłą rozmową... A w razie potrzeby dołożyć znieczulenia. Leonel akurat wyglądał na takiego, co to miał szybki metabolizm, ku rozpaczy kierownictwa szpitala, w którego gestii było, aby podstawowe leki zawsze były na stanie. Pacjent był już niemal gotowy do zabiegu.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
To byli umówieni. Należało pomyśleć o własnym lokum w Rode, warsztat może nie przeżyć zwierzyńca jaki Artem powoli kolekcjonował. Oddał się dalszym przygotowaniom, pozwalając aby pozostali członkowie zespołu wykonywali swoją pracę. Warleggan nie denerwował się ani nie modlił w myślach o powodzenie, był wręcz przekonany, że zrobiłby to nawet z zamkniętymi oczami. Uśmiechnął się na żarcik Hasselfrau, jeden z powodów dla którego go polubił. Ujął jedną ze sterylnych igieł i nakłuł przedramię Leonela żeby sprawdzić czy znieczulenie zaczęło działać. Jeśli tak, to przystąpił do działania, prosząc aby Brooke obniżyła stelaż i podsunęła taboret. Chciał powyjmować odłamki na siedząco. Pod powiększeniem przyjrzał się rozmieszczeniu resztek gaśnicy po czym złapał za skalpel i lekko naciął miejsca wokół nich, przyciskając gazę żeby krew mogła w nią wsiąknąć. Wyciągnął rękę, aby Brooke podała mu pęsetę i przyciskała ranki. — Na szczęście są to duże kawałki, przy mniejszych byłoby więcej paprania. — skomentował zerkając na Riosa, potem na Zardu. Nucił czy mu się wydawało?
Leonel Rios
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 40 lat Ekwipunek podręczny: rewolwer energetyczny, pacyfikator, nóż, telefon, zapalniczka, papierosy, dokumenty
Mówi się, że śmierć idealna każdego mężczyzny, to uduszenie biustem powabnej kobiety. Niestety Leon nie należał do osób, które głoszą takie prawidła, jednakowoż zdając sobie sprawę, że nie było to (chyba) celowe, postanowił to zignorować. Igły się nie bał, tym bardziej, że nakłucie w porównaniu do tego, co czuł tak czy inaczej wypadało raczej marnie. Każdy ból inny od tego dochodzącego z ręki był swego rodzaju ulgą i znakiem, że jeszcze żyje. Szczególnie się jednak nad sobą nie użalał, ot, zacisnął zęby i czekał aż zacznie działać specyfik. Co prawda mógł domniemywać, na ile trzeźwy był Hasselfrau i co w ramach oszczędzania w ogóle mu wstrzyknęli, ale niechby i to było placebo, miało zadziałać - też będzie dobrze. Znieczulenie zaczęło powolutku działać, zatem nie musiał skupiać się na tym, jak ręka pulsuje mu bólem. Jako że dziabnięcia Warleggana nawet nie poczuł, zakomunikował to. Ze swojej pozycji mógł obserwować, co właściwie lekarz wyczynia z jego ręką i było to na swój sposób ciekawe, nawet jeśli widok był paskudny. - Kto wie, co tam znajdziesz. Stałem na tyle blisko że dziwię się, że skończyło się tylko na ręce. Nie wiem kto atestował te jebane gaśnice - stwierdził, pozwalając sobie mimowolnie na przekleństwo. Niby każdy przyzwyczajony już był do tego, że w Rode wiele rzeczy nie funkcjonowało jak trzeba, również na ich posterunku. W teorii gaśnice powinny być sprawdzane, w praktyce wyszło, jak wyszło.
Hasselfrau tymczasem, beztrosko kręcąc się na obrotowym krześle, od czasu do czasu pomrukiwaniem, które mogło przywodzić na myśl nucenie dawał znać pacjentowi i reszcie personelu, że nadal tutaj jest i nawet doskonale się bawi. Nieśmiało zerkał na to, co znieczulonemu pacjentowi wyprawia doktor Warleggan, bynajmniej nie z samej czystej ciekawości. Jego zadaniem było sprawdzać, czy pacjent nie potrzebuje więcej znieczulenia i tym się właśnie zajmował. Brooke zaś po wykonaniu wszystkich zleconych czynności, puściła anestezjologowi oczko ponad ramieniem pochylonego nad pacjentem Artema i złapała w kleszczyki kawałek gazy, by pomóc w pozbywaniu się krwi z pola operacyjnego. - Dobrze, że to niewielki zabieg, znowu nam się jeden ssak popsuł - mruknął Zardu, niezadowolony, łypiąc kątem oka na pielęgniarkę. Nijak reagował na jej karkołomne zaloty. Większe kawałki powbijane w skórę może i były łatwiejsze do wyciągnięcia, miały jednak przy okazji niesamowitą moc penetrującą!
2k6 + um. dodatkowa, próg 35 poniżej progu - wszystko idzie dobrze, dopóki Artem nie przystąpił do wyciągania największego z odłamków. Okazuje się bowiem, że doszło do uszkodzenia tętnicy promieniowej. Krwawienie tamował tylko i wyłącznie wbity weń odłamek. Wszystko zalewa krew i konieczne jest zregenerowanie uszkodzonego naczynia. 35 i więcej - wszystko przebiega sprawnie i bez większych niespodzianek. Artem w porę zauważa uszkodzenie naczynia i podejmuje kroki, zanim całe pole operacyjne zostaje zalane juchą. Pozostałe odłamki daje się łatwo wyciągnąć, żaden więcej nie przerwał ciągłości większego naczynia, czy nerwu. Przypalona skóra wymaga zregenerowania, a uszkodzone w wypadku mięśnie zespolenia w miejscach, skąd wyciągnięte zostały odłamki.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Artemis z zapałem gmerał w przedramieniu Leonela nie popełniając żadnego błędu za który przyszłoby mu słono płacić, a samego pacjenta wpędziłoby w czarną rozpacz. Jeszcze Rios zostałby jednorękim bandytą. Z asystą Brooke panował nad krwawieniem, a metalowe kawałki gaśnicy brzęczały uderzając o metalową tacę. — Dostaniesz jakieś odszkodowanie? — zapytał zerkając na twarz policjanta — Pewnie będziesz mógł sądzić się z ratuszem. — to władze miasta były odpowiedzialne za to i owo więc Rios miał szerokie pole do popisu jeśli chodziło o batalię o odszkodowanie. Może dostanie milion? Dwa? Artemis z pewnością chętnie poświadczy jakich to obrażeń nabawił się urzędnik państwowy. Czego się nie robi dla szczeniaczka, prawda? — Nooo, prawie kończymy. — mruknął skupiając się już teraz na odseparowaniu wtopionego materiału od skóry. Zakrwawiony płat odrzucił na tacę jak uprzednio, przemywając rany roztworem i zszywając krawędzie specjalną nicią. Na koniec poprosił Brooke o mobilne urządzenie przyspieszające regeneracje skóry. Zabieg trwał około dwudziestu minut i Leonel mógł obserwować jak poparzona tkanka pod wpływem lasera wygładza się, leczy. — Do jutra zaczerwienienie powinno zniknąć. Nie przemęczaj ręki i Brooke odwiezie cię do sali. Po... — Artem odsunął się na taborecie i zdjął rękawiczki, zerkając na zegarek na lewej ręce. — Godzinie znieczulenie minie, przedramię będzie bolało więc przepiszę proszki przeciwbólowe... A, chcesz na pamiątkę? — skinął na tacę z odłamkami. Ludzie różne rzeczy kolekcjonowali. Warleggan odszedł na bok pozbywać się fartucha, Zardu zniknął po wózek uznając, że pacjenta trzeba na nim przewieźć do sali. Brooke szczęśliwie mogła zająć się Leonelem.
O dziwo, Lance pojawił się całkiem szybko, więc Mateusz nie zdążył palnąć jeszcze większej głupoty niż to co powiedział już na korytarzu. Był oczywiście obruszony, ale już mniej niż chwilę temu. Kiedy współlokator wszedł na salę, Mateusz odetchnął. - Ja bym uważał. - pokręcił głową. - Lance, Fiona, Fiona, Lance. - pomachał rękami. Jakby szukał trzeciego do trójkąta to nie pytałby o to Lansa! Jeszcze by wszystkich wkoło zapłodnił swoim złotym nasieniem. Łącznie z cudownym zapłodnieniem Mateusza. XXIII wiek. - Masz regenerator? - zapytał, a zyskawszy odpowiedź przeczącą, wysłuchał pewnie rady kumpla, który wspomniał o jakiejś sali operacyjnej, czy czegoś na ten deseń. - Fiona ubierz fartuszek... proszę. - I pojechali. A wjechali dopiero tam, gdzie być nie powinni. Z racji tego, że Mateusz w tym stanie do niczego się nie nadawał to skorzystał z pomocy Fiony i usiadł na innym miejscu, tak aby mieć podczas tej szalonej operacji, lepszy dostęp do nogi.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
To zdecydowanie nie był dobry pomysł. Fiona już czuła, że to się źle skończy. Jeśli nie dla nich to na pewno umrze tu jakiś pacjent na skutek zakażenia, które wnieśli do sterylnie czystej sali operacyjnej. - Może załóżmy rękawiczki? - zaproponowała, czując się co najmniej jak agent 007 podczas misji. - No wiecie, nie będziemy zostawiać odcisków palców. Swoją drogą pomyślała, że trzeba by postawić kogoś na czatach. - Matt, może jednak zostań w wózku i ustaw się przed salą? Ściągniemy cię jak znajdziemy regenerator, ale ktoś musi nas ostrzec, gdyby pojawił się ktoś z personelu medycznego. Ty akurat masz najlepszą wymówkę, że jesteś naćpany, gdyby ktoś się pytał co tu robisz. No koniec końców jak już mieli okradać szpital z energii regeneratora, to niech to chociaż zrobią porządnie! - No, to do roboty. Gdybyś był regeneratorem, gdzie byś się ukrył?
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Lance pewnie dopytał się po co im regenerator. Znał siostrę Agonię i nikomu nie życzyłby znaleźć się pod jej irygatorem. Pod? Nad? W sobie? Nieważne. - No właśnie, Paddler. Stań na czatach. A może ja stanę z tobą, bo ehehe jak mnie tu znajdą to z roboty wylecę, hehe. Ależ mu się nagle zrobiło wesoło, kiedy sobie to uświadomił. - Wiesz co Paddler? Ty z tym wózkiem możesz obejrzeć sobie wszystkie szafki i półki tu na dole. Ja będę pilnował, czy ktoś nie idzie. Sorry stary, ale nie jesteśmy jeszcze takimi ziomkami, żebym tracił dla ciebie robotę. No, skoro już tak ładnie się z tego wykręcił to poszedł stanąć na czatach.
Pudełko jednorazowych rękawiczek leżało, na szczęście, na wierzchu. Na jednym ze stolików. Nie dość więc, że zamierzali okraść szpital z energii regeneratora, to jeszcze na domiar złego z rękawiczek! Ale nie ma tak dobrze...
Kto ma pecha i trafi na rękawiczki niedostosowane do rozmiaru dłoni, niech zadecyduje los! Parzyste - Włamanie włamaniem. Najgorszy był jednak fakt, że jedyne rękawiczki, jakie znajdowały się na wierzchu były rozmiaru XL - dla Mateusza idealne, na drobne dłonie panny O'Dwyer były jak worki! Cokolwiek będzie próbowała nimi zrobić w sposób bardziej precyzyjny, może wyjść mocno nieporadnie. Nieparzyste - Włamanie włamaniem. Najgorszy był jednak fakt, że jedyne rękawiczki, jakie znajdowały się na wierzchu były rozmiaru M - za małe na męskie dłonie Mateusza, co za pech!
Pomieszczenie było obskurne, jednak wciąż czyste i uporządkowane. Wokół stało kilka oszklonych szafek. Na dobrą sprawę nie trzeba było niczego dotykać - można było zajrzeć do wnętrza przez szybę. W jednej z nich oboje zauważyli to, czego szukali. Regenerator! Był z nim jednak jeden zasadniczy problem. Bo nie dość, że znajdował się za bezpiecznymi, oszklonymi drzwiami szafki, to w dodatku drzwiczki te okazały się być zamknięte! A klucz znajdował się... Dobre pytanie, gdzie mógł się znajdować?
Lance tymczasem wykonywał najnudniejszą robotę świata, to jest stanie na czatach. Już zapewne z nudów kierował jeden z palców do jednej z dziurek w nosie, celem wydłubania jakiegoś wielkiego skarbu może 500 plus, kiedy to...
Parzyste - Ze ślepego końca korytarza wyłonił się mężczyzna. Wąsaty, tęgiej postury i wyraźnie znudzony życiem pan salowy George, ciągnął właśnie korytarzem wiadro na kółkach i mopa. Ciemne oczy wyglądające, jak dwa żuczki wlepił w McDonalda i nic nie mówiąc, wyminął chłopaka, który mógł być absolutnie pewny, że stary słyszał coś o staniu na czatach. Jego przenikliwe żuczki mówiły to wyraźnie. Nieparzyste - Z drugiego końca korytarza, skąd przybyła trójka włamywaczy, dobiegać zaczął stukot obcasów. Dziarskim krokiem przemierzała ów właśnie siostra Basen. Lance ma sekundy, by zdecydować - czy uciekać i ostrzec resztę, czy przejść do ataku!
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
1 - z drugiego końca korytarza, skąd przybyła trójka włamywaczy, dobiegać zaczął stukot obcasów. Dziarskim krokiem przemierzała ów właśnie siostra Basen. Lance ma sekundy, by zdecydować - czy uciekać i ostrzec resztę, czy przejść do ataku!
Lance faktycznie trochę się nudził. Bateria mu w telefonie padała to nawet w gry nie mógł pograć. Może to i lepiej, bo wtedy nie pozbyłby się tego strupka w nosie, który tak mu przeszkadzał. Trochę mu przez to zaczęło skapywać z nosa. Cholera. Aż sobie chusteczkę, której zwykle powinien używać przy reanimacji usta-usta, do nosa przytknął. Dobrze, że siostra Basen, którą swoją druga całkiem lubił, tak głośno człapała, bo jeszcze by ją przeoczył. Zawahał się. Serce zabiło mu jakoś mocniej. A co jak siostra się dowie, że jest złodziejem? Albo jeszcze gorsze - że dłubał w nosie? Lepiej odwrócić jej uwagę od tego wszystkiego! - Siostro Basen! - zawołał głośno przez pół korytarza, tak, że usłyszała go nie tylko pielęgniarka, ale i Mateusz z Fioną, a pewnie nawet pacjenci dwa piętra wyżej. - Właśnie siostry szukałem! - powiedział, zbliżając się do niej równie szybkim krokiem. Podciągnął nosem i na chwilę odsunął chusteczkę od nosa. - A w ogóle to ładnie siostra dziś wygląda. Tak jakoś... - zmierzył ją wzrokiem zastanawiając się co mogło w niej zmienić się odkąd ją ostatnio widział. - ...nie ma pani już na sobie wód płodowych tak jak wczoraj!
4 - Parzyste - Włamanie włamaniem. Najgorszy był jednak fakt, że jedyne rękawiczki, jakie znajdowały się na wierzchu były rozmiaru XL - dla Mateusza idealne, na drobne dłonie panny O'Dwyer były jak worki! Cokolwiek będzie próbowała nimi zrobić w sposób bardziej precyzyjny, może wyjść mocno nieporadnie.
Właściwie to nie wydawało mu się, że ktokolwiek dołoży starań, aby sprawdzić po tym co zrobią, odciski palców. Mimo to, zgodził się na pomysł Fiony. Nie szkodziło te rękawiczki ubrać jeśli jakieś się już znajdą. - No i zostaliśmy sami... - powiedział pod nosem, popychając koła wózka. Całkiem sprawnie mu to szło, chwila, moment i zacznie kręcić jakieś slipy i flapy na jednym kole. Zdołał się już do nowej sytuacji przyzwyczaić lub miał do czynienia z tego typu hospitalizacją już wcześniej. Pudełko z rękawiczkami jednorazowymi świeciło mu w oczy jak artefakt, którego przez cały czas w pocie czoła poszukiwali. Mateusz podjechał bliżej i bez wahania ściągnął je z szafki. Ucieszony sięgnął do środka, ale znalazł tam tylko jedną, jedyną parę. - Chcesz? - uniósł "ogumienie" w górę. W pokoju numer 69. Ona, on, gumowe rękawiczki i regenerator. Byłoby dobrze jakoś te drzwiczki otworzyć. - Masz jakąś spinkę? - zapytał zanim usłyszeli szarmancki krzyk Lansa. Przez moment brzmiał jak świniak idący na zarżnięcie, ale może to wyobraźnia Paddlera. - O chuuu-lera. - klapnął dłońmi o oparcia wózka. - Chowamy się?! - szeptał z przejęciem do Fiony. Obrócił wózek w jedną, a potem w drugą stronę. Tylko gdzie?
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
- Może weźmy po jednej? - zaproponowała. Akurat w taką wielką rękawiczkę zmieściłyby się obie jej dłonie. Może i nikt nie będzie sprawdzał, ale Fiona lubiła się zabezpieczać. Tylko pytanie, czy połowiczne zabezpieczenia miały w ogóle sens? No, jak nie spróbują to się nie dowiedzą. Naciągnęła rękawiczkę na rękę i zaczęła przyglądać się zamknięciu regeneratora. Po co w ogóle takie zabezpieczenia na sali operacyjnej? Jak im go nagle będzie potrzeba, a ktoś zgubi klucz też będą go wszyscy szukać zamiast ratować pacjenta? Pokręciła głową zdenerwowana, bo nie dość, że nie miało to dla niej sensu, to jeszcze utrudniało im zadanie. - O nie - szepnęła do siebie, czując jak ogarnia ją taka mini panika. Gdzie można się schować na sali operacyjnej? - Kładź się na stole, może nikt się nie zorientuje, że to nie prawdziwa operacja - roześmiała się, bo pomysł był tak zupełnie beznadziejny, że aż śmieszny. Sama zaczęła rozglądać się za jakąś kryjówką.
Stukot obcasów przerwało nawoływanie McDonalda. Siostra Basen natychmiast zatrzymała się w połowie kroku i zmierzyła młodzieńca uważnym spojrzeniem. - A coś ty zrobił w nos, łajzo? Następny bił się z pacjentem?! - Zakrzyknęła kobieta z niedowierzaniem i pociągnęła chłopaka ze sobą, za rękę. - Ty mi tu komplementów nie praw, tylko tłumacz się, coś nawywijał? - Przeciągnęła kartę magnetyczną przy drzwiach od pokoju lekarskiego i zaprowadziła Lance'a do środka.
2k6 + spostrzegawczość, próg 18 Powyżej - Zaraz po wejściu do pokoju lekarskiego, uwagę McDonalda przykuwają wieszaki na klucze, podpisane 'sale operacyjne. Przy numerze 69 wisiał pęk kluczy.
Fiona i Matthew tymczasem musieli najeść się strachu. Wokół było raczej niewiele kryjówek, poza wydzieloną niewielką wnęką na przedoperacyjne czynności higieniczne. W pomieszczeniu tym znajdowało się kilka umywalek, podajniki na mydło i inne środki czyszczące dla personelu. Pod umywalkami było zaś jeszcze więcej szafek, tym razem nieoszklonych. Mieli niewiele opcji, ale czy aby na pewno ich sytuacja była tak całkowicie beznadziejna?
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
20 - Zaraz po wejściu do pokoju lekarskiego, uwagę McDonalda przykuwają wieszaki na klucze, podpisane 'sale operacyjne. Przy numerze 69 wisiał pęk kluczy.
- A nie ja tylko tego... potknąłem się i uderzyłem - wytłumaczył, dumny z siebie, że na poczekaniu wymyślił taką dobrą wymówkę i nie musiał przyznawać się do dłubania w nosie. - Ale to niiiic... - dodał przytłumionym głosem, bo znów przytknął sobie chusteczkę do nochala. I tak wszedł za nią do pokoju lekarskiego. Nie zamierzał zostawać tu jednak długo. Nie po tym co zobaczył. - Mamy aż 69 sali operacyjnych? Czy ktoś po prostu nazwał jedną 69, ehehe - zarechotał sięgając po kluczyk, ot by obejrzeć sobie na nim swój ulubiony numerek. - Czy ten klucz może być do siostry serca? - złapał pierwszy lepszy klucz na pęku. Albo klucz między nogi... - no, ale tego już na głos nie powiedział, bo nie chciał wychodzić na zboczucha.
- Dobra. - zgodził się na pomysł Fiony, ale kiedy zorientował się, że nie miała tego faktycznie na myśli, pokręcił głową zaczynając rozglądać się za kryjówką dla siebie. - Niedobra. - Fiona. Schować Paddlera, potem złożyć wózek. Taka mogła być kolejność, miejsca nie było bowiem zbyt dużo. Przejeżdżając w te i we wte, tam i z powrotem, w kółko i koło wszelkiej materii, która się przej jego wzrokiem nie uchowała, Mateusz znalazł w końcu wnękę. - Tutaj. - szepnął wychylając głowę za O'Dwyer. Zamiast schować dupsko, przyglądał się szafkom. Nie mógł ich otworzyć, bo wnęka była na tyle mała, ze wózkiem by nie wjechał. Nie miał pojęcia czy dobrym pomysłem było chowanie się we wnęce gdzie lekarze przygotowywali się do operacji. - Możesz się tam schować. Wezmę to na klatę. - powiedział odważnie, w końcu był pacjentem tego cholernego szpitala. - Tam są jakieś szafki, sprawdzisz czy jest drugi regenerator?
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Fiona zadziwiająco wcale nie miała łatwiej ze znalezieniem kryjówki. Bo tu po prostu nie było się gdzie schować. Obejrzała się na Paddlera, gdy zaproponował jej kryjówkę. Hm, całkiem przyzwoita. - Mój bohater - westchnęła niby ironicznie, ale doceniała gest. - Zawsze możemy zacząć się całować i powiedzieć, że szukaliśmy ustronnego miejsca. Nie wyglądamy wprawdzie na dwójkę napalonych nastolatków, ale lepsze to niż zostać oskarżonym o kradzież - wzruszyła ramionami. Przyznaj się Fions, po prostu chcesz się obściskiwać z Paddlerem. - Środki dezynfekujące, wazelina... - zaczęła wyliczać, co znalazła przeglądając po kolei szafki.
- Jestem otwarty na wszelkie propozycje... - rozłożył ręce, uniósł ramiona i przyjrzał się uważnie kolejnej, ciekawej pozycji architektonicznej jej ciała. Był to tym razem tyłek blondynki. - No, może bez przesady. - dodał na wspomnienie o wazelinie, przypominając sobie zaraz o gorącej obietnicy sprzed kilku chwil. Odwrócił wzrok obserwując resztę pomieszczenia. Z tej wysokości nie był aż tak widoczny. Zasłaniał go stół. I zamknięte drzwi do sali. Odwrócił się tak, że miał możliwość zerkania na Fionę i ewentualnego wyjazdu naprzeciw spodziewanym gościom. - Toooo... - postanowił zagaić. Mieli chwilę czasu zanim MG im odpisze wykonają super-tajny-choć-wcale-nie-fajny plan regeneracji i opuszczenia szpitala. - Odwiedzałaś kogoś?
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Dobrze, że tym razem nie komentował, że i z tą architekturą chciałby się głębiej zapoznać. Koniec końców Fiona uzbrojona była w wazelinę. Przerażająca kobieta. Przesunęła się szafkę dalej. - To może ssaki? - obróciła się z szerokim uśmiechem prezentując mu wąż do odsysania płynów. - Albooo... laparoskop? Chyba był to dział gdzie mogliby znaleźć drugi regenerator. Jeśli jakiś był. A swoją drogą to może dobrze byłoby pozostawiać tu rzeczy nie na swoim miejscu? Bo po ich wizycie sterylnie na pewno tu nie będzie. No, chyba, że sale operacyjne w 23 wieku miały opcję samoczynnej sterylizacji. - Można tak powiedzieć - odparła, oglądając sobie dokładnie laparoskop. Miała w końcu tylko jedną rękę do dyspozycji. - O ile, wizytę w celu sępienia od kogoś tabletek dla wuja można nazwać odwiedzinami - dodała po chwili, odkładając urządzenie nie swoje miejsce. - No właśnie, a skoro już jesteśmy w temacie... skąd ty się wziąłeś w szpitalu? Znowu próbowałeś podpalić swój oddech?
- Wolę ssaki w innym wydaniu, jeśli mam być szczery. - wychylił łeb poza wnękę, dosłyszawszy dźwięk, który mógł być niepokojący, lecz nic do końca złego nie spowodował. Wrócił wzrokiem do Fiony, przyjrzał się trzymanemu przez nią narzędziu i pokręcił głową z brakiem przekonania zwieńczonego uśmiechem. - Nie mam pojęcia co to jest, ale chyba lubię ten stan niewiedzy. Laparoskop. Brzmiało jakby można tym było komuś skop-ać dupsko, a o tej części ciała słyszał w dniu dzisiejszym już o wiele razy za dużo. W jednej chwili zaburczało mu w brzuchu, co zamaskował przeciągłym chrząknięciem. - Jest chory? - zapytał wprost, łypiąc na blondynkę wzrokiem. Pytanie było może niezbyt taktyczne i na miejscu, bo to w końcu nie jego sprawa, ale Mateusz w tej chwili mało się takimi rzeczami przejmował. - Jaa pssff... - nabrał powietrza w usta, wydął policzki, a potem to powietrze na raz wypuścił, wzruszając ramionami. - Może powinienem zostać strażakiem? - zastanowił się poważnie zamiast odpowiedzieć od razu. To wcale nie był taki głupi pomysł. - Poluję. - zerknął na drzwi, potem na Fionę. - Za pieniądze. Teoretycznie, bo zarabiam na efektach. Czasem zwierzęta polują na ciebie.
- Potknąłem... - Usadziła chłopaka na krześle - pewnie też się biłeś jak ten... Jakmutam - wciąż wspominała ostatnie spotkanie z panem Chambersem i finalne utarcie mu nosa przez jednego z pielęgniarzy. Pamiętliwa z niej kobieta była, oj pamiętliwa. McDonalda też sobie zapamięta - ty mnie tu lepiej nie zagaduj! Odwróciła się na chwilę do umywalki i odkręciła zimną wodę. Rozejrzała się za gazikami, no przecież gdzieś tu były! Zagadał ją znów, więc musiała się obrócić i spojrzeć na niego z pewnym niedowierzaniem. - No wie pan co? Sale mamy numerowane kolejno, no co pan? Ale pan wymyślił... - Zachichotała, ukrywając tym skrępowanie jego zalotami. Żeby tak ją młodzi sanitariusze podrywali... - Pan to lepiej odłoży, bo jak się zgubią to trzeba będzie znowu dorabiać z recepcji! Skaranie boskie normalnie, nawet pagerów trzeba pilnować jak oka w głowie! Wszystko sprawdzać po sto razy, pan lepiej niech też sprawdza! - W pani pielęgniarce odezwała się prawdziwa paranoja. Wreszcie znalazła, czego szukała. Wyciągnęła kilka gazików i odwróciła się, by zmoczyć je w lodowatej wodzie. Kilka sekund nieuwagi...
Radosną konwersację dwójce poszukiwaczy zakłócił kolejny niepokojący dźwięk. A dokładnie głośny, mokry kaszel, ewidentnie wskazujący, że z drogami oddechowymi kaszlącego nie było najlepiej. Co on, u licha, robił w tej części szpitala? Jednak był i szurając po świeżo wyczyszczonej podłodze służbowym obuwiem pan sprzątający przemierzał właśnie korytarz z jednego jego końca na drugi. Po drodze zerknął odruchowo w stronę wejścia do sali 69. Może coś usłyszał? Znaleziony laparoskop był bardzo dobrym rozwiązaniem problemu, przy odrobinie sprytu i szczęścia pomógłby uporać się z prostym zamkiem w zamkniętej szafce, jednakże, jeśli państwo Paddler pomysłowi poszukiwacze życzyli sobie widzieć wnętrze zamka, by ułatwić jego otwarcie, wymagało to podłączenia monitora i włączenia podglądu, co mogło przykuć uwagę krzątającego się po korytarzu gruźlika miłego, starszego pana.
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Powinna go pamiętać. Tyle razy ile on już do niej zęby szczerzył, powinna w końcu zapamiętać tę mordę. - No, 69 to ładny numerek, ehehe - zarechotał głupkowato. Lubił siostrę Basen. Przy niej to mógł sobie takimi tekścikami rzucać. Nawet kiedy był właśnie w trakcie rabowania szpitala z energii jego regeneratora. No, chociaż tak na dobrą sprawę to jeszcze nie był. On tylko stał na czatach. Ciekawe jak tam Fiona i Paddler? - Kto chciałby kraść pagery? - zdziwił się, obracając klucze w dłoni, a kiedy pielęgniarka się odwróciła szybkim ruchem schował je do kieszeni. Na miejsce odwiesił tam tylko przywieszkę z numerem 69, żeby coś tam jednak wisiało. Dobra, czas się ewakuować. - Ale w ogóle to siostro to mi już prawie z nosa nie kapie, mi nic nie trzeba, naprawdę, nie musi się siostra fatygować...
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Uśmiechnęła się tylko i odłożyła urządzenie na miejsce. Przez chwilę zastanawiała, czy nie opowiedzieć mu jakiejś niestworzonej historii o laparoskopach. Bo w tej chwili uwierzyłby jej we wszystko. Ale, że autorka nie miała weny, to i Fiona nie wymyśliła nic ciekawego. - Nie, ale regularnie potrzebuje tabletek na nadciśnienie, a nie lubi siedzieć w poczekalniach - wzruszyła ramionami. Nie mogła go winić. Gdyby sama miała taką gibką bratanicę, która chodziłaby dla niej po tabletki sama by to wykorzystała. - Ach, no tak obiło mi się o uszy. Właściwie to miałabym w tej sprawie do ciebie interes... - zaczęła, ale urwała, słysząc jak ktoś kaszle. A ten ktoś był zdecydowanie zbyt blisko sali operacyjnej 69. - Schowaj się.... jakoś - szepnęła wystraszona i sama wsunęła się we wnękę, której odstąpił jej wcześniej Mateusz. Może jak chwilę posiedzą cicho to mężczyzna, kimkolwiek nie był, sobie pójdzie?
A i owszem, siostra Basen bardzo dobrze pamiętała huncwota i dlatego w duchu uśmiechała się na jego próby podrywu. Każda kobieta lubiła czuć się adorowana! Zwłaszcza dojrzała. - Taki ktoś, kto chce wezwać lekarza, bo mu się spieszy - pasknęła, wyciskając lodowate gaziki z nadmiaru wody. Już ona się zaopiekuje młodocianym sanitariuszem, czuła się odpowiedzialna za każdą młodą duszyczkę poświęcającą życie ratowaniu innych. - Nie dyskutuj ze mną, tylko przykładaj do nosa, już! - Zarządziła. Nie zauważyła małej kradzieży, na szczęście dla McDonalda. Zaraz pochyliła się przy jednym z biurek, w poszukiwaniu papierów, po które tutaj przyszła. Kto wie, jak długo jej to zajmie... Kiedy nagle do jej uszu dotarło pokasływanie starego woźnego. Uniosla głowę znad papierów. - Co za... Sprawdzisz, złotko, co tam się wyprawia? Żeby mi do żadnej sali nie wlazł, cholernik jeden!
W sali na szczęście było ciemno, stary nie dostrzegł przez szybę nawet cienia intruza. Oboje przyłożyli się, by się ukryć przed jego wścibskim spojrzeniem. Wypadki jednak chodzą przecież po ludziach... 1, 2, 3 - Fiona robiła, co mogła, by porządnie skitrać się we wnęce... I z rozpędu kopnęła w niedomknięte drzwi szafki. Echem rozległ się głośny huk. - Kto tam jest? - Czego oboje nie wiedzą o starszym panu to fakt, że zeszłej nocy naoglądał się horrorów, a z natury jest człowiekiem strachiwym. Głos mu zadrżał, podobnie, jak i ręka zbliżająca się do drzwi sali. 4, 5, 6 - Cichutko jak myszki przeczekali alarm. Za chwilę zapewne w korytarzu ponownie zabrzmi znajomy ich obojgu głos.
4 - Cichutko jak myszki przeczekali alarm. Za chwilę zapewne w korytarzu ponownie zabrzmi znajomy ich obojgu głos.
Słyszał jakiś ruch na korytarzu, jakiś kaszel choleryczny, ale się cholera nie miał zamiaru ruszyć. Plan może niezbyt wymyślny, ale koniec końców pomyślny. Mateusz już miał wyjeżdżać ze swojego miejsca i jakoś ratować sytuację na korzyść Fiony, taki był z niego rycerz na metalowym rumaku, lecz nagle coś lub ktoś przerwał mu tę udrękę i odegnał sprzątacza. Po chwili, nie zdając sobie nadal sprawy, że do sali wchodzi pewnie nie kto inny jak Lance, Matthew wyjechał wózkiem chrząkając przeciągle. - Ja tu właśnie... - podniósł łeb. - O. - przechylił łeb. - Fiona. To Lance. - odwrócił łeb szepcząc konspiracyjnie. Nadal mogli zostać zdemaskowani!
Ostatnio zmieniony przez Matthew Paddler dnia Pią Lis 03 2017, 02:05, w całości zmieniany 1 raz
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
No skoro siostra Basen mówiła, żeby nie dyskutował, to nie śmiał się jej sprzeciwiać. Przyłożył zimną gazę do nosa i nawet miło mu się zrobiło, że tak się o niego siostra troszczy. - Jasne, już idę - odparł, nie wierząc w to jakie miał zajebiste szczęście dzisiaj. To musiała być rekompensata za jego zajebistego pecha wczoraj. Taka równowaga w przyrodzie. Chociaż trochę jakby zmarkotniał jak sobie o wczorajszym przypomniał. Nieważne, teraz nie czas smutać, on tu miał misję do wykonania! - Czołem drużyno - przywitał się z szerokim uśmiechem i zatrzasnął drzwi do sali 69. - I co, znaleźliście regenerator? A i zobaczcie co mam - dodał i zamachał kluczami w powietrzu. Fiona wydostała się w międzyczasie ze swojej kryjówki. W pierwszej chwili myślała, że utknęła. Cholera a to dopiero lato, tyłek to jej mógł na zimę rosnąć, ale żeby teraz? - Pomyślałem, że mogą się przydać - dodał Lance, odnośnie kluczy, bo tak właściwie to nie wiedział, że regenerator był pod kluczem. - Tak! Może spasują do szafki z regeneratorem - podchwyciła Fiona i zaraz zaczęła tam majstrować aż otworzyła. - Dobra, to teraz oddajcie mi klucze. Muszę je odłożyć na miejsce zanim siostra zacznie coś podejrzewać. A potem... Paddler pójdę po twoje rzeczy, co? Możesz zabrać się ze mną do domu - zaproponował, a potem jak zapowiedział wrócił do siostry Basen, odwiesił klucze i voila! Tymczasem przed Fioną stało trudniejsze zadanie... - Gotowy? - uśmiechnęła się wyraźnie podekscytowana. - To jak się tego używa?
Odetchnął z ulgą na widok współlokatora. Zgodził się na wszystko co zaproponował, bo i pomysł wcale nie był głupi. W tym czasie załatwi sobie wypis. Szczęście, jemu ubezpieczenie nie przepadło a o składkach mimo wszystko pamiętał. Zebrał się więc w sobie i kiedy przyszło co do czego - mianowicie akcji regeneracji, wciągnął powietrze i wypuścił je ze świstem. - Dobra. Pokaż. - odezwał się wychylając głowę do urządzenia. Pokazał coś, co sądził, że mniej więcej działać powinno - w końcu parę razy doświadczył już regeneracji na własnej skórze. Tak naprawdę wcale się na tym nie znał, ale jak typowy Janusz, uznał, ze przecież nic się wielkiego stać nie może! Panie, ja nie umiem? Chwilę później zahamował wózek, tak aby się nigdzie nie ruszyć i przygotował nogę, z której ściągnął bandaż. Zasłonił swoje podatne na uderzenia gorąca (i nie tylko) krocze, a koniec bandaża wsadził sobie do ust, pokazując jednak Fionie uniesiony kciuk w górę. Mogła zaczynać.
Klucz oczywiście pasował do szafki, już chwilę później w rękach Fiony wylądował regenerator. Niewielki, przypominający coś pomiędzy latarką, a długopisem. Nie wyglądał skomplikowanie, choć dla laika mógł wyglądać jak czrodziejska różdżka... Zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka nie widać było żadnych przycisków. Dopiero po krótkich oględzinach i niewielkiej pomocy Lance'a, Fiona odnalazła przy samej nasadzie niepozorny, płaski przycisk. Po jego naciśnięciu, z urządzenia wydostała się mała wiązka światła. Tyle byłoby odnośnie skomplikowanej obsługi regeneratora. Jedynym prawdziwym problemem było poprowadzenie wiązki w taki sposób, by rozległą ranę szarpaną zespolić w taki sposób, by za jego pomocą zrosła się równo i w miarę estetycznie. Wbrew pozorom, we wprawnych rękach nawet tak rozległa rana mogłaby zacząć wyglądać po zagojeniu w miarę estetycznie. Zobaczymy, jak ta sztuka powiedzie się Fionie. Parzyste - Z takimi umiejętnościami manualnymi, Fiona mogłaby pokusić się o zawodowe naprawianie pacjentów... Po niewielkim przeszkoleniu. Praca nie jest idealna, miejscami struktura nowo powstałej blizny wygląda na "pofałdowaną", ale jest to dostrzegalne dopiero po bliższym przyjrzeniu się jej pracy. Nieparzyste - Podczas mozolnego naprawiania Mateusza, pannie O'Dwyer omsknęła się kilka razy ręka, przez co najgłębiej wygryziony fragment zasklepił się nierówno i szpetnie! Pan Paddler już nigdy nie zostanie Misterem Kolorowych Gaci! Ale przynajmniej może już pozbyć się opatrunku. I wózka. Cała operacja była nieco bolesna. Jeszcze chwilę po zabiegu Matthew powinien spróbować nie obciążać nadmiernie nogi, by świeżo powstała blizna nie zaczęła przypadkiem pękać.
Lance tymczasem, jeśli nie zamierzał bawić się w ponowne nawijanie kluczy na kółko, udało mu się szybko i niezauważenie je od nowa odwiesić. Załatwienie wypisu i zabranie rzeczy była tylko formalnością, choć pielęgniarki odrobinę kreciły na tę decyzję nosem. Tak czy inaczej - Paddler był już wolny, jak dzika świnia! Jakąś godzinę później przenikliwy wzrok siostry Basen zauważył, że ktoś buszował po sali operacyjnej. Jednakże nie pisnęła o tym nikomu słowem. Może kiedyś, przy kolejnej rozmowie z Panem McDonaldem przypomni jej się, aby poruszyć ten temat.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Nieparzyste - Podczas mozolnego naprawiania Mateusza, pannie O'Dwyer omsknęła się kilka razy ręka, przez co najgłębiej wygryziony fragment zasklepił się nierówno i szpetnie! Pan Paddler już nigdy nie zostanie Misterem Kolorowych Gaci! Ale przynajmniej może już pozbyć się opatrunku. I wózka.
Niestety Fiona nie była medykiem i najwyraźniej był tego jakiś powód. Chociaż... z regeneratorem w ręce czuła się trochę jak bóg... leczące ręce i takie tam. To było naprawdę fascynujące widzieć jak rana zasklepia się pod energią regeneratora. - No, chyba wystarczy - odezwała się, odkłafając regenerator. - Widziałam już ładniejsze blizny. Ale jak na pierwszy raz chyba nie jest źle - uznała przyglądając się efektom swojej pracy. - No dobra to teraz zwijajmy się zanim ktoś nas tu znajdzie. I pewnie mimo wszystko wywiozła Mateusza na wózku (bo chyba nie powinien tak od razu na nogę stawać) do wypisu. A tam spotkali Lansa z rzeczami. Wszyscy się pożegnali i tadaa - koniec.
Było mu to kompletnie obojętne jak estetyczna będzie blizna, która zasklepi jego udo. Lekarze też się mylili, on jednak nie miał w tamtej chwili żadnej głębszej myśli na temat przeprowadzonej "operacji". I tak uważał się za wyjątkowo szpetnego. Może dlatego nie pozwalała mu zbadać architektury swojego biustu? Wolał o tym w ten sposób nie myśleć. Dochodząc do siebie podziękował Fionie i zapewnił ją, że się odwdzięczy. Jeszcze nie wiedział jak, ale na pewno to zrobi. Był człowiekiem słownym. Chciał jeszcze zajrzeć do Max, ale w tamtym momencie rozmawiała z doktorem prowadzącym. Nie chciał przeszkadzać. Na korytarzu nie znalazł również reszty wesołej rodziny Masonów, więc bez zbędnych ceregieli, po zdobyciu wypisu, eksmitował się ze szpitala. Napisał tylko SMSa.