Część szpitala, w której przyjmowane są nagłe wypadki. O prawidłowe wyposażenie tej części szpitala dba się z największą uwagą, wszystkie sale mają na wyposażeniu kardiomonitory, dwie mają defibrylatory. Znajduje się tutaj również niewielki magazyn krwi i preparatów krwiozastępczych. Pacjentów źle rokujących, bądź w stanach zagrażających życiu przez całą dobę doglądają pielęgniarki (w ścianach dyżurki pielęgniarek zamontowane są lustra weneckie z widokiem na sale, ponadto każde łóżko na oddziale posiada automatyczny system alarmujący, któremu czasem zdarza się zawodzić).
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Wczorajszy dzień skończył się dla Lancelota dość paskudnie. Nie był jednak zbyt wylewnym facetem, a przynajmniej nie przed wypiciem co najmniej trzeciego piwa. Gorszy humor zawsze dało się wytłumaczyć kacem. Przynajmniej kolegom z pracy, których i tak gówno obchodził jego los. Stawiwszy się dzisiaj na zmianę dowiedział się jednak, że nie jego jednego trafiło nieszczęście. Paddler wyglądał nawet jakby go trafiło siedem nieszczęść, nie tylko jedno. - Cześć Paddler - rzucił, zatrzymując się przy łóżku kolegi. - Stary, co wy wczoraj odpierdoliliście w tym lesie, że aż na OIOMie skończyliście? Koledzy, co was wczoraj ratowali mówili, że niezłą tam mieliście jazdę. Podobno wstrzyknąłeś sobie taką dawkę przeciwbólowych, że gałąź jak zioło w liście chciałeś skręcać i z athwalami zapalić. Aż ci tu transfuzję musieli zrobić.
Musiał stracić przytomność kiedy się zatrzymali. Odzyskał ją jakiś czas później, niewiele przed tym jak znalazła ich pomoc wezwana przez Max. Właśnie za nią rozejrzał się kiedy tylko otworzył oczy. Leżała obok niego. Opuścił głowę na poduszkę z wielką ulgą. Chyba spała, nie chciał więc jej budzić. Wgapił się w sufit, unosząc rękę zauważył jaka lekka się wydaje, jakby nie należała do jego ciała. Będzie zdziwiony kiedy zobaczy się w lustrze. Był blady jak śmierć, przez utratę znacznej ilości krwi. - Max? - spróbował po jakimś czasie. - Maaaax? Are you mad? - Nie dowiedział się, bowiem chwilę później pojawił się w sali nie kto inny jak Lancelot. Jego nowy współlokator i przyszły szwagier leżącej tutaj obok Max. Dzielili mieszkanie od niecałych dwóch miesięcy. Paddler spojrzał na niego, a mina mu kwaśniała z słowa na słowo, które wypowiadał wesoły sanitariusz. - Miałem... transfuzję? - przełknął ślinę. Co jeśli zmieni mu się teraz osobowość? - Co jeśli zmieni mi się teraz... - przełknął ślinę raz jeszcze. Sucho mu było w gardle. - osobowość?
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Prędzej ożeni się z Mateuszem niż zaproponuje ślub Masonównej. Wczoraj już dostał przedsmak tego jak wyglądałby związek z Ash. To wystarczyło by poczuć się jakby mieli za sobą ślub, wesele i rozwód. Myślał nawet dzisiejszego ranka o tym jak to dobrze, że żyją w dwudziestym trzecim wieku. Ciarki go przechodziły na samą myśl o ślubie z tą harpią. Dobrze, że patrząc na Max nie wiedział jeszcze, że miał tu do czynienia z jej starszą siostrą. Bo już uciekałby oknem na drugi świat. Ale wracając do Mateusza... Lance nie był wprawdzie jakimś super wykwalifikowanym lekarzem. Ale na kursie na sanitariusza nauczył się, że transfuzja to nie jakiś egzorcyzm. Nie widział jednak powodu, by wyprowadzać Mateusza z błędu. - No, właśnie miałem się pytać, czy już coś czujesz? Mieliśmy na oddziale niedawno faceta, który przejął wspomnienia ludzi od których dostał krew. Podobno starego Barlowa wcale nie porwało ufo tylko karetka przyjechała, wiesz stąd te światła w jego pamięci. A potem zrobili mu transfuzję i zbzikował chłop.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Gdyby wiedziała, że na sali znajdzie się przyszły ojciec dziecka Ash (o którym jeszcze nic nie wiedziała), obudziłaby się prędzej, by z przyjemnością na niego zaczekać. Ale Max zdążyła się wybudzić dopiero, gdy usłyszała temat transfuzji i zmian osobowości. - No serio? Mruknęła, otwierając oczy i przekręcając głowę, by spojrzeć na przyjaciela i jego kolegę. Gdzieś w lesie Paddlerowi wypadły ze trzy punkciki inteligencji czy miał jakieś majaki po środkach znieczulających? Z westchnięciem i krzywą miną, zerkając na swą usztywnioną rękę, drugą przejechała po twarzy. - Jak macie tak pieprzyć, to idźcie stąd. Masonki nie należały do najmilszych osób, a Max wkurzona nocną przygodą, jeszcze bardziej traciła na uroku. Niespecjalnie jednak przejmując się potencjalną utratą nowego ziomka, rozejrzała się po sali. Jak ona nienawidziła szpitali!
Słuchał tego co ma mu do powiedzenia Lance, akurat Mateusz kompletnie nie wiedział w jaki sposób działa transfuzja. I był naćpany lekami. Może już się z nim coś działo? Jakaś przemiana? Może rośnie w nim mały człowiek? Może urośnie mu penis? Odwrócił łeb jak tylko usłyszał jej pogodny i jak zwykle ciepły głos! Miło było wiedzieć, że Max była dawną Max. Masonkom nawet transfuzja nie mogła zmienić ich masońskiego zachowania! Tegoż kwintesencja leżała właśnie i kpiła z jego nafaszerowanej lekami niewiedzy. - Kiedy mi się tu miło pieprzy. - odparł, nadal uśmiechnięty jak głupi. - Tak razem tutaj, przy tobie, w tej sali. Biało tak. - Był zdecydowanie naćpany. Wodził wzrokiem po pomieszczeniu. - Mówiłem ci o moim współlokatorze? - uniósł brwi. Kiedy z nią gadał nawet nie spojrzał na McDonalda. Dopiero po chwili wymienił uprzejmości. - Lance, Max, Max, Lance. Gdzie jest mój telefon? Zaczął się grajdolić i sprawdzać szafkę obok.
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że Mateusz nie był tu jedynym naćpanym na sali. A żeby było jeszcze ciekawiej tą drugą osobą wcale nie była Maxima. Lance był już po zmianie, a nastrój miał nie najlepszy, więc zanim tu przylazł zapalił sobie jeszcze pewne zielone zioło znane ze swoich właściwości nerwo-kojących. I tak mogło być gorzej biorąc pod uwagę, że podprowadzał ze szpitala sporo środków przeciwbólowych. - A kto nie lubi pieprzyć? - wtrącił Lance, bo on zdecydowanie był zwolennikiem pieprzenia w każdej formie. Pieprzył przepisy, pieprzył dziewczyny, pieprzył głupoty o transfuzji, a nawet czipsy. Do tego dopieprzał zupę jak matka w domu ugotowała. - Siemasz Max - kiwnął jej głową wciąż błogo nieświadomy jej pokrewieństwa ze swoim życiowym utrapieniem. - Ciebie też nieźle wczoraj pogruchotało. A telefon... pewnie zamknęli w szafce pod oknem. Sprawdź drugą szufladę.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Uniosła brwi, powoli poddając się rozbawieniu. Obserwowanie naćpanego Paddlera zawsze było zabawne. Max słuchała jego wzniosłych słów, aż w końcu parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Nie tylko w odpowiedzi na jego pytanie. No dobra, najpewniej coś tam Matt przebąkiwał o ewentualnych poszukiwaniach, ale Mason nie miała okazji dowiedzieć się kto w końcu był tym wybrańcem. Spojrzała na niego i lekko uniosła zdrową rękę. Machnęła dłonią krótko i pokiwała głową. - Tak, tak, nie ma co wnikać w szczegóły. Nienawidząc rozmów o swych niepowodzeniach, także teraz nie zamierzała wgłębiać się w konkrety. Z perspektywy czasu wiedziała co zrobiła źle i jak powinna postąpić. Drugi raz tych samych błędów nie chciała popełniać. Poszukiwania telefonu przez przyjaciela, także ją popchnęły do tego samego. Myśląc o siostrze, sięgnęła po swoją komórkę i napisała krótkiego smsa. - Z kim mam rozmawiać o wypis? Rzuciła, czując, że zbyt długo już leży. Popatrzyła na Lance, jakby chcąc go pogonić do szukania lekarza.
Marilyn Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 46 Ekwipunek podręczny:
Zaraz po telefonie trochę z trzęsącymi się rękoma wpadłem do szpitala. Wiadomo co by się działo jak było słowo „szpital” robi swoje. Działa na mózg jak czerwona lampka, nie to żebym powiedział jak nadchodząca sraczka. W każdym bądź razie spiąłem poślady by szybko dotrzeć do szpitala. Wpadłem na recepcję niczym chirurg na ostry dyżur. W marzeniach rzecz jasna. Rozejrzałem się po korytarzu by zaczepić pierwszą napotkaną osobę w białym kitlu. - Max Mason szukam – rzuciłem trochę nerwowo. Na szczęście trafiłem na życzliwą osobę która niczym drogowskaz wskazała mi oddział na którym rzekomo znajdowała się moja córeczka. Podziękowałem i szybkim krokiem mijałem kolejne drzwi szukając intensywnie intensywnej terapii. Wzrok biegał po tabliczkach umieszczonych na drzwiach. Jest! Znalazłem! Otworzyłem wolno drzwi, a gdy tylko szczelina zrobiła się na tyle duża by zmieścić tam głowę równie wolno wsadziłem tam głowę, to znaczy między framugę a skrzydło drzwiowe. - Max – mruknąłem wchodząc głębiej. Szybki rekonesans, kto gdzie z kim, i w jakiej pozycji. Kiwnąłem głową na przywitanie do Matta. - Dzień dobry… Max… ?! – podszedłem bliżej córki lustrując ją wzrokiem.
- A kto nie lubi pieprzyć? - usłyszał od Lancelota i przekręcił płynnie trzęsącą się lekko na boki głowę w stronę Max. Uśmiech miał od ucha do ucha jak ten pajac w cyrku, uniósł brwi, a potem nimi zamajtał w te i we wte. Jego twarz mówiła jasno i wyraźnie: NO JA NIE WIEM. Z Max jakakolwiek terapia była intensywna. Nawet usuwanie mleczaków wydawało się ekstremalnie trudną i niebezpieczną przeprawą przy tej kobiecie. Podobno skopała kiedyś aparaturę u dentystki w trzeciej klasie. On tam dokładnie nie wiedział, ale słyszał. O tych i innych sprawach musieli rozmawiać zanim minęło tych kilka dodatkowych chwil na pojawienie się Marilyna. Oczywiście, że do niego napisał, ona by tego nie zrobiła. Zaraz po wysłaniu wiadomości zaczął się Paddler grajdolić na łóżku. - Dzień dobry. - powiedział siedząc już na skraju. - Podej mnie ten wózek, Lans. - machnął w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie chciał im przeszkadzać, zresztą miał ważną misję do wykonania. Wypis był bowiem bardzo ważny! - Jesteś młodym, odpowiedzialnym czowiekiem-sanitariuszem. - mówił do niego, nieświadom, że jeśli misja się nie powiedzie, jego analne dziewictwo przejdzie w zapomnienie. Anno domini 2225. - Jedziemy. - powiedział, chociaż wcale nawet z łóżka nie wstał.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Nie aparaturę a dentystkę! Przeklęte pomówienia. Max nigdy nie psułaby sprzętu, który był narzędziem tortur dla następnych pokoleń. Jakim człowiekiem by się stała? Leżąc teraz i słuchając mężczyzn, nie doczekała się doktora i wypisu, zamiast tego zyskując odwiedziny ojca. Widząc go, zmarszczyła czoło i spojrzała na przyjaciela. Tak, tak, niech ucieka. Wyjeżdża na wózku poza granice Rode, bo Max go dorwie zanim zdąży nabawić się odcisków na tyłku. - Po co przyszedłeś? Rzuciła do ojca niechętnie, w myślach wyklinając swój stan. Ani nie mogła obrócić się na pięcie, ani trzasnąć drzwiami. Co za kanał. Przygwożdżona do łóżka, ze złamaną i poszarpaną ręką, wyglądała iście żałośnie. A Masony nienawidziły takich stanów.
Marilyn Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 46 Ekwipunek podręczny:
Po co przyszedłeś, jasne że widziałem chłodną minę Max. Nigdy nie powie, że jej coś dolega, coś boli, co czuje, a już na pewno nie przed ojcem. Taką ją sobie wychowałem, tak mam. Twardy Mason po prostu. Jeszcze raz zlustrowałem ją wzrokiem, milion pytań w głowie a w gardle nic, cisza. Miałem udawać troskliwego ojca, byłem ale kolejny raz nie chciałem udowadniać że nie jestem wielbłądem. Wyprostowałem się, nabrałem powietrza w płuca i uspokoiłem oddech. Zatrzymałem wzrok na ręce. By w końcu otworzyć usta i coś z nich wykrztusić. - Co się stało? – nie odpowiedziałem jej na pytanie, bo było głupie. Po co? Po jajco? Mogłem jej odpowiedzieć bo żartowniś ze mnie z troski. Niby dorosła, a głupia jak but. Nie chciałem jej teraz tłumaczyć sensu mojej wizyty. Spojrzałem jej w oczy głęboko jak tylko mogłem. Trochę z troską, ale tylko trochę. Była zdrowa jak cholera, dlatego też się uspokoiłem, no bo jak by umierała może powiedziała chociaż „tato nic mi nie jest”. Była w jednym kawałku to i ja byłem spokojniejszy. Ręce nogi i pyskata gęba na miejscu. I tak ją kochałem. Może urodę miała po matce ale charakter iście ojcowy.
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Lance podał swojemu ulubionemu współlokatorowi wózek. - Dobry - też się przywitał. A potem zaraz znowu zwrócił się so Paddlera : - Czekaj no tylko po lekarza pójdę. No jak pani Maxima prosi to nie będzie odmawiał. Tak.więc wyszedł żeby nie blokować innych graczy, bo autorka nie ma dziś czasu pisać.
Ash Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 16 Ekwipunek podręczny: Ciążowy brzuch, telefon
Była już praktycznie na wylocie, gotowa do drogi. Niemal spakowana, pozostała jej tylko jedna rzecz, mianowicie pożegnanie z Jo... i tyle by ją widzieli. Taki był plan. Gówno z tego planu wyszło za sprawą dwóch wiadomości, które zawirowały jej światem, jak orkan Ofelia. Rzuciła wszystkie sprawunki w jednej chwili i popędziła z buta tych parę ulic z mieszkania w stronę szpitala. Żałosnym szlochem przekonała jedną z pielęgniarek do wskazania jej sali, gdzie to miała leżeć jej siostra i ostatnie metry przemierzając w szaleńczym biegu, wpadła do środka. - Max! - Zaszlochała i nawet nie oglądając się w stronę pozostałych świadków wzruszającej sceny, dopadła siostrę i przywarła do jej szyi, wyjąc już na dobre. Jak mogła ją zostawić, jak w ogóle mogła o tym pomyśleć?!
- No to jadę. - wsparł się na obu rękach, a słaby był, więc tylko się podniósł na centymetr i usiał z powrotem na dupie. Dopiero Lance mu trochę pomógł, chwilę później Paddler był gotowy do ewakuacji przed rychłym armagedonem. Wymienił się z Marilynem rozumiejącym spojrzeniem i pokręcił kołami przez salę. Na przestwór suchego korytarza wypłynął, by po chwili minąć się z Ash. Nic nie mówił, odprowadził ją wzrokiem i oglądając świat z perspektywy końców lekarskich kitlów, przyglądał się ludzkim tyłkom. - Pani salowoooo? - zagadał do jakiejś pielęgniarki.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Według Max najgłupsza była wizyta Marilyna, którego w myślach nie potrafiła inaczej nazywać. A głośno rzadko w ogóle w wspominała czy osobiście się zwracała. Jego obecność wcale nie poprawiała blondynie humoru a pytanie wydawało się opływać w negatywnych barwach. Zawiodłaś mnie. Jesteś ofiarą. Niczego cię nie nauczyłem? Powinnaś lepiej się postarać. Bądź twarda. - Nic. Odpowiedziała więc bo przecież Masony się nie mazały. No dobra, mazały, jak zaraz pokazała Ash. Max spojrzała na siostrę i nie zdążywszy nawet słówka pisnąć, jęknęła tylko z bólu, pod wpływem nagłego napadu miłości. Zdrową ręką objęła młodą i westchnęła. - Nic mi nie jest. O wiele czulej zwracając się do siostry niż do ojca, nie spojrzała na niego po raz drugi. Chciała siostrze opowiedzieć jak załatwiła athwala, dodać jak dobrze się czuje i szybko wykuruje, ale nawet nie spodziewała się, że ktoś tu pomyśli o czymś innym niż niefortunne polowanie.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Szukała Ethel tak, że aż znalazła Rosę, a na tym nawet nie miało się skończyć. Wiedziała z doświadczenia, że od tak nie wejdzie sobie na ojom. Ale wiedziała też jak łatwo pożyczyć sobie kitel od lekarzy. Zdziwicie się, ale szafki gdzie trzymali fartuchy nie były jakimś wybitnie strzeżonym miejscem. Toteż odziana w biały kitel ruszyła sobie korytarzem. Oczywiście zamierzała zdjąć go zanim spotka Ethel, bo tej raczej nie spodobałyby się takie przebieranki. Fiona zwykle też nie odstawiłaby takiej akcji, ale była w Rode, a w Rode jak się bardzo chciało to można. Może ten tok myślenia brał się z faktu, że tutaj była bratanicą szefa Kozy Chloe więc i tak nikt nie wierzył w jej rzekomą normalność? W każdym razie ktoś nagle zaczepił ją jako salową. Phi! Też coś! Fakt, że ten kitel, który na sobie miała to był kitel sprzątaczki, ale czy ona wyglądała jak jakaś usługa sprzątająca? No w sumie jak ktoś ogląda dużo pornosów o pokojówkach... A w sumie czemu miałaby nie poddawać? Obróciła się do pacjenta, który posuwał do niej na wózku. - Tak panie Paddler? - powstrzymała wybuch śmiechu.
Ostatnio zmieniony przez Fiona O'Dwyer dnia Pią Paź 27 2017, 22:15, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy wydawałoby się już, że poszukiwania okażą się całkowicie bezowocne, a znowu będzie musiał strugać głupa, że jedzie siku, bo każdy chce odprowadzić go do zali, na jego drodze pojawiła się ona. Ze szczególną dokładnością przyjrzał się jej zgrabnym nogom, chrząknął kiedy wzrok spoczął na tyłku, a potem - gdy w końcu rzekoma salowa miała się w jego stronę obrócić, trudno mu było zamknąć usta. Czy Paddler był miłośnikiem tanich filmów o szpitalnych sprzątaczkach? Filmów z głęboką jak jelito grube fabułą? Przypadkowym szarpnięciem materiału poprawił własne wdzianko. Tak dla pewności czy pierwszym co powitało nowy obiekt sennych marzeń Mateusza, były jego jajka. - Chciałem... - otworzył i zamknął usta. - Wypis...zapisać się na prywatne badania? - uniósł brwi rozkładając ręce na boki. Miał sieczkę w mózgu, przegrzała jego zwody. A może to były zwoje... lub wzwody? - Pani doktor.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Omiotła go wzrokiem zastanawiając się co mu się mogło stać, że wylądował aż tutaj. Czyżby ojciec rzucił go sumom na pożarcie? Koszula długości podomki pewnie nie zakrywała rany na udzie, czy innej części nogi - której autorka niestety nie pamiętała. No sum raczej go tak nie dziabnął. O Sumie też nie słyszałam żeby lubowała się w sado-maso, więc... - Badania? - powtórzyła. No tak jak była ubrana to mogła badać z nim kije w schowku na miotły. - A mnie się wydaje, że pan już nadawałby się na terapię. Ale jeśli bardzo panu zależy możemy też zrobić anal...izę wyników w moim prywatnym gabinecie.
- To bardzo... bardzo... - Niepokojące? Nieee. Jeśli proponowała mu analizę, nie mógł zaoponować. - przekonująco brzmi. Mam na myśli terapię, ale oczywiście analiza by się przydała, ma pani całkowitą rację. - Wydął usta w podkówkę i pokiwał głową z przekonaniem. - Właściwie... chciałem właśnie powiedzieć, że - uniósł palec jakby wpadł na coś bardzo mądrego. Minę miał do tego całkiem poważną. - podoba mi się architektura pani biustu. - oparł łokieć na boku wózka. - Jest godna analizy. - Był w cztery dupy naćpany, ale szczery. Jeszcze nie zatrybił, że powiedział to na głos. Ale cóż - mówią, że szczerość to podstawa!
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Co za komplement. Pewnie normalnie mdlałaby z zachwytu, ale dzisiaj jakoś jej to nie urzekło. To pewnie te hormony. Okres jej się zbliżał. - Paddler... - uśmiechnęła się jakby pobłażliwie, ale w tym uśmiechu było też coś przerażającego. Pochyliła się do przodu, wyginając kręgosłup, tak że miał teraz tym lepszy widok na jej architekturę, którą tak podziwiał. - Ta terapia to jak zakazany owoc. Smakuje wyśmienicie, ale odradzałabym ją panu. Bo jako konsekwencję... musiałabym wsadzić panu stopę w dupę i cisnęłabym aż do kolana. Moment - nagle zorientowała się, że coś jest nie tak. - Paddler, czy ty jesteś naćpany? Bo źrenice miał jak hoho, a może i jeszcze większe.
W pierwszej chwili się ucieszył, jasne. Co tam, że mówił co myśli, co tam, że stawał się z dnia na dzień ekspertem niedyskretnego komplementu. W myślach przybijał sobie piątkę - aleś to rozegrał, stary! Utwierdzała go w przekonaniu, że biust ma naprawdę niesamowity. Mina mu zrzedła kiedy jej ciepły głos owinął się wokół jego własnej szyi. Mamiąc perfumami, powoli zaciskał nań intensywnie gruby powróz. Zdołała, w dodatku, wcisnąć go bardzo mocno w wózek inwalidzki. - Fffiona? - uniósł brwi, szepcząc do niej konspiracyjnie. Nie potrzebował przecież drzeć mordy. Była bardzo blisko. Miał ochotę dać jej buzi, ale mrugnąwszy dwa razy przypomniał sobie co z nim zrobi jak ją dotknie. Przez kręgosłup łowcy przeszedł niepokojący dreszcz podekscytowania. Tak się wykrzywił, że aż sobie walnął ręką w chorą nogę. Zwinął się z bólu wpół, trącając delikatnie Fionę głową i sapiąc coś niewyraźnie. Cokolwiek mu dali, powoli przestawało działać.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Dotykanie Fiony w tej chwili rzeczywiście nie byłoby najmądrzejszym pomysłem. Dobrze, że Paddler załapał jej subtelną aluzję, by odnosić się do niej z nieco większym szacunkiem. Chociaż w jego stanie skłonna byłaby mu nawet wybaczyć, gdyby zdecydował się ją pomacać. Przegapić taką okazję... to prawie jak przegrać życie. - Słucham? - odpowiedziała mu też szeptem i nawet uniosła brwi. Zaskoczył ją. Zamiast głupiej odzywki, zaczął trząść się z bólu. - Matt, wszystko w porządku? - przykucnęła przy nim. Nie bardzo wiedziała co robić. Kurs pierwszej pomocy jakoś nie przewidywał opieki nad pacjetami OIOMu. Nie wiedząc co robić, zaczęła krzyczeć. - Siostro! Jest tu jakaś pielęgniarka?! - zawołała, zrzucając z siebie jednocześnie biały kitel, który zaraz wcisnęła do torebki. - Zaraz wrócę! Nie odjeżdżaj nigdzie! Podniosła się i przebiegła korytarzem w poszukiwaniu pokoju pielęgniarek. - Pacjent na korytarzu, boli go, pomocy? - sapnęła, gdy wpadła do pomieszczenia gdzie pielęgniarki właśnie oglądały nowe wydanie "Mody na sukces". - Który to znowu? - jedna z grubszych pielęgniarek ruszyła się z krzesła i poczłapała za Fioną do Mateusza, który miejmy nadzieję dalej tam był. Szybko rozpoznała pacjenta, bowiem robiła mu dziś rano lewatywę. - Panie Paddler, co pan tu robi? Pan się miał z pokoju nie ruszać! Jak koleżanki zapraszać to do łóżka! - obruszyła się, ale widząc, że jej pacjent wyraźnie cierpi postanowiła darować mu resztą mantry. Magicznym sposobem nagle w ręce miała strzykawkę. Zdecydowanie lubiła faszerować pacjentów tabletkami. - Zaraz się panu poprawi - zbliżyła igłę do ramienia Paddlera celując w wenflon. - No? I o co było tyle zachodu? - poklepała go po poliku, jak to robiły stare ciotki. - A pani co tak stoi? - zwróciła się do Fiony, mierząc ją wzrokiem. Za chuda była. Biodra mogła mieć szersze. Będzie to musiała potem panu Paddlerowi powiedzieć. No bo chyba chciał mieć dzieci, nie? - Proszę pana Paddlera do pokoju odwieźć i już mu nie przeszkadzać! - pokręciła głową zirytowana, że Fiona tak wolno łapała i opuściła przez to 30 sekund odcinka więcej niż musiała. - Widzymy się wieczorem - mrugnęła znacząco do Paddlera, robiąc gest jakby pocierała przy lewatywie irygator i poczłapała z powrotem do pokoju pielęgniarek. - Już lepiej? - Fiona znów przykucnęła przy Mateuszu.
Kiedy się podniósł, zobaczył to, czego widzieć nie chciał nawet w snach. Piękna architektura biustu zamieniła się w dwie babilońskie wieże, które wyrwać się chciały z okowów fartucha potężnej matrony. Kobieta miała na imię Agonia. Tak mu się przynajmniej wydawało. Na sam jej widok swędziały go pośladki. Fiona mogła zauważyć zmianę w zachowaniu Paddlera. Nadal naćpany, ale niespokojny i jakby bledszy. - Chyba potrzebuję twojej pomocy. - powiedział machając do niej palcem żeby się przysunęła. Nie chciał mówić głośno, w obawie, że ONA go usłyszy. Wzdrygnął się przy osobliwym pożegnaniu. - Pomożesz mi? Jakie ona miała ładne biodra. Mógłby się do tych bioder przytulić. Miał ochotę wstać z wózka i uczepić się dolnej części jej ciała. Mrugnął dwa razy i wrócił do w miarę trzeźwego myślenia. - Potrzebny mi regene-regenewibr-regenerator. - odwracał się do niej, bo pewnie go już gdzieś wiozła. Tamta baba wzbudzała lęk nie tylko w pacjentach.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
Osobliwa kobieta z tej pielęgniarki. Fiona mogłaby przysiąc, że gdzieś już twarz pani Agoni widziała. Dopiero kilka chwil później uświadomiła sobie gdzie - na ścianie. Zaraz obok doktora Beowulfa. Pracownicy miesiąca. - Jeśli uratować ma cię pogłębianie znajomości z architekturą moich wypukłości to nie - odpowiedziała spokojnie, ustawiając się za wózkiem. - W której leżysz sali? Przez myśl przemknęło jej, że jak dotąd za każdym razem, kiedy spotykała Paddlera działo się coś osobliwego. Plucie ogniem, ogary, slip, sumy, węgorze. I za każdym razem zaczynało się jak teraz - niewinnie. Poczuła dziwne mrowienie na skórze, jakby już przeczuwała, że coś się stanie. Ale co mogło się stać w szpitalu? Tu się trafiało jak coś już się stało. - Regenerator? - powtórzyła, bo za pierwszym razem zabrzmiało to prawie jakby chciał powiedzieć reggae-wibrator. - Po co ci regenerator? Zresztą chyba masz go przy łóżku?
- Regenerator. - pokiwał głową. Był coraz bardziej "trzeźwy", ból i leki co prawda sprawiały, że nie funkcjonował w pełni umysłu, ale przynajmniej te środki ogłupiające zaczęły z niego schodzić. - Eeee, nie wiem. Tam... gdzieś. - podrapał się niespokojnie po głowie, machnął łapą przed siebie. Zorientował się, że miał na rękach parę zadrapań z dnia wczorajszego. Wsparł się na łokciu, przecierając twarz z przejęciem. - Musiałabyś ubrać fartucha. - powiedział zaczynając obmyślać dosyć niespokojny plan ewakuacji ze szpitala. Może powinien wciągnąć w ten plan Dziada, nie Fionę? Dlaczego wszyscy chcieli uciekać z tego szpitala? - Chciałbym cię w tym momencie chwycić za rękę, ale boję się, że wsadzisz mi ją w dupę po sam łokieć. - przyznał zupełnie szczerze. Czy był to ten etap znajomości? Czy to wina proszków? Czy Agonia wstrzyknęła mu serum prawdy? Było w jego głosie lekkie zdenerwowanie, jednak w tym momencie trudno powiedzieć co wzbudzało jego niepokój. Bliskie spotkanie z - o ironio - członkami ciała kobiety, której architektura biustu zawróciła mu w głowie? A może przerażającą Siostrę Lewatywa? Westchnął, sapnął, w czoło się capnął i kiedy mijali odpowiednie drzwi, powiedział: - Tu wjeżdżaj. - Wychylając głowę wydawało mu się, że w tamtej sali nikogo nie było!
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
"Tam gdzieś" mogło mieć szeroką rozbierzność. Na szczęście mieli tylko jeden długi korytarz do zbadania i pięćdziesięcioprocentową szansę, że Matt pokazał jej właściwy kierunek. On obmyślał plan ucieczki, ale skoro Fiona nie miała o tym pojęcia to interpretowała jego wypowiedzi w trochę innym kontekście. - A potem będziemy się bawić w gabinet lekarski? Na kolejne słowa Paddlera parsknęła śmiechem. Był tak uroczo szczery, kiedy był naćpany. - Aż taka byłam straszna? Spokojnie, niczego ci nigdzie wsadzać nie będę. Widać pielęgniarka już się tym rano za mnie zajęła. A wieczorem zajmie się drugi raz! - uśmiechnęła się szeroko. Przynajmniej jedno z nich miało z ten sytuacji ubaw. - To chyba nie twoja sala... - zauważyła i już nawet miała zawracać wózek.
- Dobra, może.... Może zejdźmy z tematu mojego tyłka. - To się nie działo. Pierwsze co zrobi po powrocie do mieszkania to kupi dużo alkoholu i zapruje się z Lansem w cztery... dupy. Czuł, że temat okołopośladkowy będzie mu się śnił po nocach jeśli Fiona pociągnie go dalej. O nie, nie! Był pewien, że na żadne zabawy w gabinet lekarski nie będzie się zgadzał! - Czekaj, czekaj, czekaj... - złapał się za ścianę zahaczając trochę o stojak z kroplówką przy łóżku. - Zamknij drzwi, muszę ci coś powiedzieć.- mówił przecierając czoło oblane potem. Wstał, ale niestety nie udało mu się za pierwszym razem. Prawie przed nią klęknął, ale jakoś zdołał dokuśtykać się do wolnej leżanki. - Plan jest taki... - zaczął klapnąwszy na skraju łóżka. Rozłożył ręce układając je po chwili na obu kolanach. - Użyjesz na mnie regeneratora, zyskując moją dozgonną wdzięczność, po czym w przypływie troski i sympatii - mówił coraz szybciej. - którą mam nadzieję, że w przynajmniej niewielkim stopniu do mnie żywisz, podwieziesz mnie do mojego mieszkania...? - podniósł na nią wzrok. - Oczywiście, jeśli chcesz może to być twoje mieszkanie. - paplał dodając do tego żywą gestykulację i szarmancki uśmiech. - Albo wiesz co? Właściwie zadzwonię do kumpla, jest sanitariuszem, on mnie odwiezie. - podrapał się po tyle głowy. - Ta baba zaraz każe mi wracać. - zrobił minę podobną do ryby, która wie, że zostanie przeznaczona na obiad.
Fiona O'Dwyer
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 28 Ekwipunek podręczny:
- Kiedy taki zgrabny tyłek zasługuje, żeby poświęcić mu uwagę - zauważyła, ale wedle życzenia nie ciągnęła już tematu. Siłą go przez drzwi pchać nie zamierzała, więc cofnęła wózek i zamknęła drzwi. Szczególnie, że chciał jej coś powiedzieć, a w jego przypływie szczerości to mogło być wszystko. Chociaż jak tak klęknął to przeraziła się, że jej się zaraz oświadczy. - Paddler, cholera, nie obciążaj tej nogi! - warknęła na niego, kiedy wstał z wózka. Lekarzem nie była, ale wydawało jej się to logiczne, że im bardziej pracował mięśniami, tym gorzej będzie z raną. - Trzymaj się mnie i nie stawaj na chorą nogę - powiedziała, pomagając podnieść mu się z podłogi. Gdzieżby mu dała samemu kuśtykać do łóżka. Miał potencjał zostać jej przyszłym chłopakiem, więc jego zdrowie poniekąd leżało w jej interesie. Stanęła przed nim i założywszy ręce na piersi słuchała jego planu. Dała sobie kilka sekund na przemyślenie tego wszystkiego. - Boisz się tej lewatywy, co? - Nie umiała powstrzymać uśmiechu, który cisnął jej się na usta. Z drugiej strony potrafiła to zrozumieć. Sama nie chciałaby żeby jakieś babsko dobierało się do niej tylnym wejściem. Racjonalnie rzecz biorąc nie powinna pomagać pacjentowi nawiać ze szpitala. Ale... kiedy on tak patrzył na nią sarnimi oczami. Nie mogła całkowicie zostawić go na pastwę losu. - Dobra, pomogę ci - zadecydowała w końcu. - Znajdziemy regenerator, ale ty w przypływie rozsądku i rozumu po prostu wypiszesz się na własne życzenie ze szpitala, zamiast uciekać, dobra? - uśmiechnęła się lekko. Ten plan był tak dramatyczny, że mało nie zapomniała, że każdy dorosły pacjent ma do tego prawo. - Tylko szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie szukać regeneratora. Może ten twój kumpel sanitariusz by wiedział? - podsunęła. - Chociaż teraz najważniejszą częścią planu będzie wydostać cię z intensywnej terapii, nie alarmując twojej ulubionej pielęgniarki.
Kiedy po raz kolejny, bezlitośnie wspomniała o lewatywie wyciągnął palec i pomachał nim przed własnymi, uformowanymi w podkówkę ustami. Nadal twierdził, że żadnej lewatywy nie było i być nie będzie! Odetchnął kiedy poczuł materac. - Racja. - powiedział. - Brzmi całkiem sensownie, że mógłbym się wypisać na życzeniem. - pokiwał głową ze zrozumieniem. W jego głowie wyglądało to przed chwilą jak co najmniej napad na bank z zakładnikami. Jako, że jedyną możliwą w tej chwili do zagarnięcia osobą była Fiona, musiał się zgodzić na plan B, który zaproponowała. - Właściwie to Lance mógłby to ogarnąć... - powiedział całkiem trzeźwo. Miał przy sobie telefon, więc wyszukał współlokatora w kontaktach i zadzwonił. - Lance, jestem w pokoju numer... - spojrzał na Fionę, która prawdopodobnie ogarniała, który to pokój. - 123. Skombinuj regenerator i przyjdź tutaj. - zasugerował kumplowi i już mu chciał mówić, że pozna fajną laskę jak przyjdzie, ale się powstrzymał.
Lance McDonald
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 19 Ekwipunek podręczny:
Fiona czuła się jakby właśnie zagrała jednego asa, a drugiego znalazła w rękawie. Biedny Mateusz. Teraz miała go nawet czym szantażować, gdy nie będzie chciał robić tego co ona. Panią Lewatywą.
Tymczasem Lance zagadnął pierwszego lepszego lekarza i dowiedział się, że za pół godziny będzie obchód i wtedy zajrzy do pacjentów w sali 132. Z takimi wieściami chciał wrócić do Max i omal nie władował się w paszczę lwa. Do jamy pełnej Masonów, którzy pewnie zamordowaliby go, gdyby Ash pisnęła słowo. Choroba, dobrze że rozpoznał ją na tyle szybko by zrobić w tył zwrot zanim padnie ofiarą przemocy domowej. Aż podskoczył, kiedy zadzwonił mu telefon. Jeżu, ale było blisko. Ledwie trzy kroki od sali odszedł! - Paddler, cholera, jak dobrze, że nie jesteś w swojej sali. Zaraz będę! Pomaszerował szybkim krokiem do pokoju 123, gdzie zastał całkiem ładną dupę i Fionę. No dobra, to Fiona była tą ładną dupą, a Paddler był... Paddlerem. - Co jest? Szukacie trzeciego do trójkąta? - wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu. No bo co tu dużo mówić. Pusta sala, łóżko, ładna dziewczyna, półnagi Mateusz... Kto by w takich warunkach myślał o regeneratorze?
Miejsce znajdujące się najbliżej, bo nieco dalej w tym samym korytarzu, gdzie z pewnością można byłoby znaleźć jakiś regenerator, była sala operacyjna. W tej chwili czysta i zdezynfekowana czekała na ewentualnych pacjentów. Dziś, jak Lance się dowiedział na samym początku zmiany w pokoju pielęgniarek, umówiony był jeden zabieg, który ponoć miał zostać odwołany. Oprócz tego, trójce Muszkieterów zostało ewentualne przetrzepanie szafek w pokoju lekarskim tuż obok Sali Operacyjnej. Trudno orzec, który z pomysłów był tym głupszym. Decyzja należała do nich.
- Maaax - powtórzyła nastolatka, nadal mażąc się, jak dziecko. Gdyby tylko wiedziała, że na wszystko, choćby nawet przez sekundę, patrzył ten przebrzydły McDonald... Już ona by mu pokazała, jak wygląda wkurzony Mason! Bo to, co widział tam w doku, było niczym wobec prawdziwej furii, na jaką było stać najmłodszą z familii. Ale jako że jedyną osobą, która liczyła się w tym momencie była Max, małą blondynką kierowała furia rozbudzona przez zgoła inny powód. - Boże, dlaczego jesteś taka uparta?! - Zawyła rozpaczliwie, odrywając się od połamanego ramienia siostry. Dygocząc na całym ciele, obróciła się, by spojrzeć na ojca. Zaraz potem znów na Max. - To oni, prawda? Znowu u ciebie byli po pieniądze?! Dlaczego nic nie powiedziałaś Artemowi, przecież byście coś razem wymyślili, czego musisz był taką, kurwa mać, upartą kozą?! Dlaczego?! - Przyganiał kocioł garnkowi, kiedy zawibrował telefon. Nie dając Max jakiejkowiek szansy na wyjaśnienie całej sprawy, oburzona młodsza Mason obróciła się na pięcie i wystukała doktorkowi szybką odpowiedź.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
- Coooo? Zapytała przeciągle, gdy siostra postanowiła dać upust złości. I wszystko wypaplać przy ojcu! Nie wystarczyło, że już Warleggana mieszała w problemy Max?! Próbując jednak Ash przerwać, wtrąciła coś co i tak zostało zagłuszone i przekrzyczane przez młodszą Mason. Starsza zamknęła oczy na moment i westchnęła ciężko, ani myśląc patrzeć na Marilyna, gdy znowu uniosła powieki. - Byłam na polowaniu. Może najpierw spytaj co się stało i nie paplaj jęzorem na prawo i lewo! Warknęła, wbijając spojrzenie w plecy siostry. Kątem oka w końcu zerknęła na ojca, który niestety został na jedną kolejkę minutę wykluczony przez dramaty między córkami. Max miała dość tego szpitala i uwieszonych nad nią ludzi. Czując się niezwykle niewygodnie pod ostrzałem oskarżeń i spojrzeń, blondyna podniosła się na łokciu i przesunęła tyłkiem, żeby usiąść. Jeszcze obolała, wkurzyła się na wszystko i wszystkich (jak zwykle!) i postanowiła odrzucić prześcieradło i opuścić nogi.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Kończył swoją zmianę kiedy przy wypełnianiu papierów przypomniał sobie o młodej Masonównie. Miał nadzieję, że nie podjęła złej decyzji i nie próbowała szukać porad w internecie. W końcu zapewnił ją nie raz o swojej pomocy, a przynajmniej miał wrażenie, że Ashley uzna go za osobę godną zaufania. Poza tym Warleggan chciał w końcu skłonić ją do powiedzenia rodzinie o ciąży, głównie przez wzgląd iż on sam, jako lekarz miał ten obowiązek w przypadku nieletniej. Zwrotny SMS okazał się zaskakujący. Dopiął ostatnie arkusze po czym wdrapał się na piętro na którym leżała Max. W fartuchu z tabletem pod pachą wszedł do sali w której dochodziło do rodzinnej sprzeczki. Spojrzał na Ashley, na Maximę, a na samym końca na głowę rodzinę. — Dzień dobry! — próbował uratować sytuację swoją pogodą ducha — Przyszedłem chyba w nie porę. — uniósł brwi na widok opuszczonych stóp łowczyni. Od powstrzymania jej był tutaj Marilyn. Był gotów opuścić salę gdyby sobie tego zażyczyli. Koniec końców do rozmowy na pewno dojdzie bo miał przykry obowiązek poruszyć z Masonami temat ubezpieczenia i opłaty.
Marilyn Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 46 Ekwipunek podręczny:
A ja stałem chwilę milcząc, potem strojąc głupie miny, na chwilę oderwałem się od rzeczywistości, jakbym uciekł w zaświaty. Nawet się uśmiechnąłem, a potem słuchałem. To marszczyłem brwi to rozszerzałem źrenice starając się zrozumieć o czym one mówią. O czym mówi Ash i o czym Max. Zdawało się że o dwóch różnych rzeczach. Jak zwykle byłem w cholernym nie temacie. Podszedłem bliżej łóżka, spojrzałem pytająco na Max potem na Ash. No nie kurwa byłem przecież ojcem! Do cholery jasnej miałem prawo wiedzieć co dzieje się z moimi córkami. Wpierw wysłuchałem Max, ale za chwilę miałem wrócić do słów młodszej z sióstr. - Czy możecie mi powiedzieć o co chodzi – spojrzałem to na jedną to na drugą córkę. Czekałem na odpowiedź. Od kogokolwiek, od którejkolwiek. Podszedłem jeszcze bliżej, stanąłem teraz tuż przy Ash właściwie między nimi. Miałem ochotę wytargać jedną i drugą za ucho. Co by doprowadzić do porządku. Wyglądało to jak za młodych lat gdy jedna zwalała na drugą. Ale tu chodziło o coś innego stan Ash, jej nerwy i roztrzęsienie mówiły o znacznie poważniejszej sprawie. Potem wszedł lekarz. - Dzień dobry – mruknąłem tylko, ale nawet na niego nie spojrzałem. Czekałem. Czekałem… No kurwa czekałem aż ktoś mi powie co u licha się tutaj dzieje, co się wydarzyło i co miało się wydarzyć.
Ash Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 16 Ekwipunek podręczny: Ciążowy brzuch, telefon
Nie tylko Marylin miał chęć targać za uszy. Nieobliczalna i wściekła Ash znów obróciła się gwałtownie, mając chęć kąsać, jak athwal. Nadal nie było z nią dobrze i nadal jedną nogą była w dokach, w cholernym transporterze, albo poza miastem, czekając na stopa... albo na śmierć z łap bestii, których tak bardzo się bała i przez które nigdy nie przyszło jej na myśl, by pójść w ślady starszych. - Wracaj do łóżka! - Rozkazała siostrze i sama opadła na taborek tuż obok. Zorientowała się, że chlapnęła durnotę, ale nie zamierzała się przyznawać! Zamiast tego zmierzyła Max spojrzeniem raz jeszcze. Albo ona powie ojcu, albo zrobi to Ash. A Ash bardzo nie chciała tego robić. - To co się stało? I gdzie jest... - Rozejrzała się za Mateuszem, przecież to on ją tutaj wezwał! Zamiast niego, w sali zjawił się Artemis... I tym razem to Ash i jej sekret poczuły się zagrożone. - Dobry - mruknęła, wpatrując się w swoje buty. Nie sądziła, że pojawi się tak szybko.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Rozkaz Ash był tak niespodziewany, aż skuteczny. Max nie zdecydowała się oderwać tyłka od materaca, wbijając wściekłe spojrzenie w młodszą siostrzyczkę. Niewiedzę ojca kompletnie ignorowała, nie zainteresowana tłumaczeniem mu swych problemów. - Athwale nas zaskoczyły! Ale żyjemy. Skończcie mnie wkurzać! Rzuciła jeszcze podniesionym głosem, mając dość dwustronnego ataku. Ku ojcu też cisnęła pioruny z oczu i wręcz odetchnęła ulgą na widok doktorka. Pojawił się zdecydowanie w dobrym momencie. Max kiwnęła na niego głową, nie wiedząc, że Artemis przylazł upominać się o kasę. Przyjaciel! - Ani się waż wychodzić. Wycelowała paluch w stronę mężczyzny, teraz się podnosząc, bo przecież zaraz skończy się jej wizyta w szpitalu. Max stanęła na gołych stopach i ruszyła do Artemisa, niezbyt dobrze wyglądając z gipsem a ręce, w wyciagniętej szpitalnej koszuli i rozczochrana jak nieboskie stworzenie. - Czuję się wyśmienicie. Proszę o wypis.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Nie chciał brać udziału w czymś co na pewno go przerośnie. Rodzinne kłótnie, rozmowy o finansach, ciążach nieletnich i głupocie... Zdecydowanie wolał swój blok operacyjny i wypisywanie recept Konstancji, która każdego dnia potrafiła zadziwić wykrytą u siebie chorobą. Westchnął gdy nie został wyproszony, a wystarczył ledwo znak żeby zniknął za drzwiami. Uparta jak osioł Max wcale nie zdziwiła go swoim popędem do opuszczenia szpitali. Z ubolewaniem przyjął na siebie rolę tego złego i wyciągnął rękę żeby zagonić kobietę z powrotem do łóżka. Jakaś pomoc ze strony Masonów byłaby nawet wskazana. — Nikt nie lubi leżeć w szpitalu. — pocieszył cierpliwie, jak na przyjaciela od serca przystało. Naprawdę nie czuł się komfortowo z tym co musiał z nimi poruszyć. — Max, proszę cię żebyś wróciła do łóżka. I popraw koszulę. — zerknął znacząco na podwinięty materiał. Ojcu i Ash pokazywała właśnie swoje pośladki. — Nie przepadam za formalnościami ale... — popchnął blondynkę w kierunku łóżka, samemu idąc w jego stronę. — Papiery to papiery. Jak możecie się domyślić, chodzi o ubezpieczenie. Mogę mówić czy chcesz porozmawiać o tym bez rodziny? — taki taktowny był. Leniwym ruchem sięgnął po tablice dotykową z wynikami pacjentki. Skupił się na niej, dając Masonom czas do namysłu.
Ostatnio zmieniony przez Dr Artemis Warleggan dnia Pon Paź 30 2017, 19:40, w całości zmieniany 1 raz
Marilyn Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 46 Ekwipunek podręczny:
Czułem się jak koło u wozu nawet nie piąte a jedenaste. Wcale się nie dziwiłem Max że ma na mnie dosłownie wyjebane, ja miałem wyjebane na rodzinę przez wiele lat. Zawiodłem! Tyle i aż tyle. Do kurwy nędzy męczennika z siebie też nie zamierzałem robić. Byłem na to za dumny, nie chciałem się płaszczyć przy każdej okazji. Jak przypalony naleśnik na patelni wołający: zdejmij mnie, zdejmij już, płonę, zdejmij proszę. Kurwa! Po krótkich rozważaniach wybił mnie z rytmu teks lekarza o pośladu. Zasrana dupa którą nie raz podcierałem. A chuj z tym wszystkim, mentalnie wyszedłem z pokoju po wysłuchaniu opowieści o Athwalu. To co mnie bardziej interesowało to problemy Max w których tkwiła i którymi nie chciała się dzielić. Ok, niech tak będzie. Wycofałem się, na razie rzecz jasna. Dałem też dwa kroki do tyłu. Nie chciałem kolejnej kłótni, nie tu i ie teraz. Żyła, była w jednym kawałku. Byłem w chuj szczęśliwy że jest cała, nie do końca zdrowa ale cała. To było najważniejsze. Dobrze, że doktorek podjął temat jakże odrębny, materialny i przyziemny. Spojrzałem na niego przewracając oczami, ubezpieczenie i koszty. - Ile? - rzuciłem, zdawałem sobie sprawę że nic ubezpieczenie nie obejmuje. Po pytaniu czekałem jak Max uniesie się dumą, honorem i kij wie czym jeszcze. Dobrze, że wciąż ją kochałem. Była moim dzieckiem. A ja czułem za nią odpowiedzialność. - Poproszę rachunek i jeśli Max może chciałbym zabrać ją już do domu... Może prawda? - spojrzałem pytająco na doktora. Tylko kątem oka spojrzałem na Max a potem, może trochę ze smutkiem w oczach na Ash.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Zacisnęła usta z uporem, ale chcąc nie chcąc, cofnęła się w stronę łóżka, nerwowo szarpiąc za materiał koszuli. Opadając tyłkiem na łóżku, szybkim ruchem przerzuciła włosy na plecy i sapnęła jak wściekłe zwierzę. Nienawidziła sytuacji w których była nie tylko zależna od innych, ale jeszcze musiała dostosować się do wymagań, nakładanych przez osoby trzecie. Rzucając spojrzenia na Artemisa i swoją rękę, podrapała się po dłoni, wystającej z gipsu. - Moment. Uniosła zdrową rękę, by uciszyć ojca, rwącego się do pomocy. Teraz? Max spojrzała na niego z wyrazem twarzy pod tytułem Potrzebowałam cię dziesięć lat temu. Zerknęła też na siostrę i machnęła dłonią. Jeśli oboje nie domyślali się co to znaczy, to zamierzała im powiedzieć. - Wyjdźcie. Uparta jak osioł, koza i szereg innych zwierząt, nie zamierzała tutaj otwierać żadnej zbiórki na cele charytatywne. Jej problemy, jej złamane ręce i jej rachunki do spłacenia.
Ash Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 16 Ekwipunek podręczny: Ciążowy brzuch, telefon
W lot zorientowała się, co chlapnęła, ale nie zamierzała się do tego przyznawać. Rzuciła jedynie Max wiele mówiące spojrzenie zaczerwienionych oczu, jednak nie skomentowała zajścia z athwalem. Może ją zatkało? Odwróciła się tylko na chwilę, by dać siostrze minimum prywatności, kiedy podwinęła jej się koszula. Długo nie wytrzymała w milczeniu. - Ubezpie... - Zamilkła ponownie, kiedy Max uprzejmie wyprosiła z sali całą swoją rodzinę. Młoda Masonówna w zdziwieniu aż otworzyła usta, które zaraz zamknęła. Wyglądała, jak wyciągnięta z wody złota rybka. Zacisnęła usta i pięści, by po raz ostatni przemówić w tej sali. - Idziemy - szarpnęła ojca za rękaw i pociągnęła na korytarz. Wstrętna, niewdzięczna siostra nie chciała jej pomocy? Nie ma sprawy! Ona w rewanżu wszystko powie Marylinowi. Wszystko!
Finanse nigdy nie były przyjemne. Dlatego pozwolił Max zadecydować. W końcu nie była już nieletnią córeczką tatusia. Spojrzał na głowę rodziny Masonów i jedynie zacisnął usta, dostosowując się do życzenia blondynki. Skoro chciała załatwić to w taki sposób, a nie inny to należało się zastosować do życzenia. Już sprawa Ashley nastręczała Warlegganowi moralnego kaca. Wystarczyło. Skinął wychodzącym, wzdychając i ostatecznie przysiadając w nogach łóżkach. Spoglądał przez chwilę na tablet by spojrzeć na Max. — Masz jakieś oszczędności na czarną godzinę? — tak na wstępie, aby mogła ochłonąć i w miarę spokojnie odpowiadać na pytania Artema.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Spojrzała za siostrą i ojcem a gdy drzwi się zamknęły, odetchnęła i zerknęła na Artemisa. Naprawdę nie musiał się tak czaić czy obchodzić jak z jajkiem. Max zmrużyła oczy, dziwnie niechętnie podchodząc do poganiania go. Tylko dlatego, że jego wyjście mogło oznaczać kolejne odwiedziny rodzinki. Słysząc pytanie przyjaciela, prawie wywróciła oczami. Spojrzała na niego z politowaniem. - Po prostu powiedz ile. Odezwała się niecierpliwie, jednocześnie myśląc, że nie stać jej na kolejny dzień wylegiwania w szpitalnym łóżku. Z jednej strony miała ochotę, żeby zalec w łóżku na następny tydzień. Przespać wszystko i wstać, gdy inni przestaną się jej czepiać. Z drugiej zaś strony, nie stać jej było na bezczynność. - I daj mi ten cholerny wypis. Dodała jeszcze, wkurzona ale też zmęczona. Zamrugała powiekami, pod którymi coś zapiekło i podciągnęła stopy, które zdążyły zmarznąć na zimnych kafelkach. Wszystko jednoznacznie mówiło, że Mason nie miała zbyt wiele kasy.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Chciał być miły. Tylko tyle! Czy Max musiała być zawsze taka nadęta? Warleggan zastanawiał się jak do tej pory udawało się im ze sobą porozumiewać i jako tako utrzymywać znajomość. Oblizał wargi. — Jako, że skończyło ci się ubezpieczenie... Pechowo przedwczoraj... To szesnaście tysięcy kredytów. Wlicza się w to koszt naprawy ręki, ramienia, leków. — wymieniał spoglądając uczciwie na biedną w dosłownym tego znaczeniu kobietę. — Dodatkowo, nie spłaciłaś poprzednich zobowiązań i odsetki narosły do pięciuset kredytów. — nigdy nie musiał poruszać takich tematów jako lekarz. Chirurg nie miał styczności z pacjentem poza salą operacyjną, nawet przy robieniu cycków szło się tego wystrzegać. — Jeśli chodzi o wpis to z punkty lekarskiej opinii powinnaś zostać jeszcze jeden dzień na obserwacji.
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
- Szesnaście tysięcy? W pierwszej chwili kwota uderzyła ją jak łapa athwala. Max wbiła spojrzenie w doktorka z niedowierzaniem i uśmiechnęła się jak głupi do sera. Zasłaniając usta dłonią, zaklęła pod nosem i parsknęła pojedynczym śmiechem. Artemis sobie jakieś jaja robił? Szesnaście tysięcy i pięćset kredytów. Czemu nie! Jeszcze coś? Mason poczuła rozbawienie, wywołane czarnymi myślami. W totalnej dupie będąc i z długiem u Silvera, mogła od razu iść w ślady swego byłego. Na razie Max wybuchnęła śmiechem, kręcąc głową i odwracając ją gdzieś w bok. Śmiejąc się bezsensu, przejechała dłonią po twarzy i zaraz machnęła nią w powietrzu. - Dobij mnie. Dodała, milknąc nagle. Żyć się odechciewało, gdy myślało o problemach i chociaż Max nigdy się nie skarżyła, czasem miała ochotę. Zaciskała jednak zęby jak teraz, pod poduchę zbierając złość i durne myśli. Może powinna była dać się zeżreć. - Wypisz mnie, muszę wrócić do lasu i zobaczyć czy cokolwiek się z athwali uchowało.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Nie wiedział co mógłby w tej sytuacji powiedzieć. Jak pocieszyć i czy w ogóle była taka możliwość. Przekazywał złą nowinę, a ich posłańcy nie należeli do ulubieńców. Podrapał się po policzku, zerknął na tablet. Liczby nie kłamały. Wyprawy do lasu niosły za sobą nie tyle co śmiertelne ryzyko ale i ewentualną szkodę na zdrowiu. — Na pewno jest inne wyjście z sytuacji niż dobijanie. — powiedział spokojnie, wcale nie zaskoczony reakcją Max. Kobiety były w końcu histeryczkami więc w ich przypadku łzy czy śmiech to norma. Ważne, że oblicze Warleggana pozostawało jednostajne. Patrzył i słuchał. Potrafił znaleźć kilka rozwiązań do problemu Max. Na przykład sprzedaż nerki albo wątroby. Kto wie czy szpital przy następnej wizycie sam się nie poczęstuje narządami. — Nie widzisz, że to błędne koło? — zapytał retorycznie — Uparłaś się na te polowania. Ryzykujesz życiem dla ochłapów. Wczoraj o mało co, a straciłabyś rękę, a nawet życie. Powinnaś się wziąć za prawdziwą pracę. Taką która zapewni ci podstawowe ubezpieczenie zdrowotne, stałą wypłatę. I TAK, WIEM — podniósł na koniec nieco głos bo widział jak Max się stroszy do pyskowania — Nie moja sprawa, ale również nie powinnaś ignorować osób, które chcą ci pomóc. Nie widzisz do czego cię to doprowadziło?
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
Aż się wyprostowała, słuchając Artemisa i tylko czekając na wtrącenie swych trzech groszy. Max była trudną siostrą, trudną córką i trudną przyjaciółką. Przez lata słuchając ojca jak to powinna być samodzielna, wielokrotnie odrzucała pomocną dłoń, podświadomie nie chcąc jawić się w oczach Marilyna jako słaba. Mason miała od groma wad, chociaż z wielu nawet nie zdawała sobie sprawy. Przez całe życie tylko polując, kończąc jedynie szkołę średnią i nie zdobywając żadnego innego wykształcenia, nie widziała siebie w żadnej innej roli. - Mam zostać kelnerką czy sprzątać wam szpital? Znowu parsknęła śmiechem, ale już nie histerycznie. Na prawdę rozbawiona wizją siebie z mopem w dłoniach, pokręciła głową, patrząc na Artemisa. - Wiesz, że nie nadaję się do niczego innego. Wczorajszy atak był... nie zamierzam powtórzyć tych samych błędów. Odpowiedziała z pewnością. Nie wmawiając sobie tego, rzeczywiście wychodziła z przekonania, że drugi raz nie da się zaskoczyć. Nie potrafiła porzucić polowań, będących dla niej całym życiem.
Dr Artemis Warleggan
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 31 Ekwipunek podręczny: telefon komórkowy, zegarek, długopis, portfel
Jeszcze siedziała na łóżku i nie krzyczała. Cud. Artemis zwalił to na działanie leków znieczulających, których resztki krążyły jeszcze w krwiobiegu kobiety. — Na dobry początek czemu nie? W Semickich Naukach poszukują pomocy kuchennej, ogłoszenie widziałem. — z pewnością nie była to praca marzeń dla dwudziestosześcioletniej kobiety. Czas nieubłaganie leciał, a ona tkwiła w miejscu z narastającymi długami. Przekrzywił głowę zwilżając językiem wargi. Znowu robiły się suche, będzie musiał pomyśleć o jakimś kremie albo wazelinie. — Nie możesz tak myśleć. Potrzebujesz stałego dochodu. Organizowane są różne kursy zawodowe, podwyższyłabyś swoje kwalifikacje. Polowania są niebezpieczne. Za dużo czynników niezależnych od ciebie, abyś miała pewność, że z każdego takiego wypadu wrócisz bez szwanku. — powiedział, starając się zrozumieć nastawienie Max choć było to diabelnie trudne dla kogoś kto dorastał w dobrobycie. — Ile masz za takie jedno polowanie? — przeczytał gdzieś, że należy interesować się hobby przyjaciół. No to proszę. Max też mogłaby go kiedyś o coś zapytać!
Max Mason
Ogólne
Dodatkowe Character sheet Wiek: 26 Ekwipunek podręczny: Telefon, karabin, nóż, nieprzemakalny płaszcz, plecak, piersiówka, lina, krótkofalówka
No już niech nie robi z niej takiej złośnicy! Słuchając Artemisa, popatrzyła na niego z politowaniem. Max jako pomoc kuchenna u żyda? Max jako kursantka szkoły wieczorowej? Może zgodziłaby się prędzej, gdyby dostała w główkę a nie łamała rękę. Wzdychając, nieco oswojona z myślą o tym, że musi szybko skołować jakąś kasę, ani myślała tracić czas na kursy, a już najpewniej na pracę za grosze. Stały dochód może i był pewniejszy, ale Max nie zamierzała ciułać przez następne dziesięć lat na rachunek ze szpitala. Ten zaś i tak był większym zmartwieniem niż cholerny dług u Silvera. - Zależy co upoluję. Każde zwierze ma inną wartość. Tu podała doktorkowi średnie ceny za dzika, athwala czy timidiusa. Może gdyby dziennie upolowałaby każdego z nich, to po kilku miesiącach odkułaby się z długów? Nie, wiedziała, że nie będzie w stanie tego dokonać. Z westchnięciem pokręciła głową i wstała. - Muszę się napić. Popatrzyła na Artemisa znacząco i ponaglająco, rozkładając zdrową rękę do pytania Na co czekamy? Chciała ten cholerny wypis, ani nie mogąc wytrzymać w szpitalu, ani też nie chcąc większych rachunków. Wydając z siebie dziwny dźwięk, uniosła spojrzenie na sufit. - Obiecuję nie iść dziś do lasu. Możesz mnie nawet pilnować. Jak tam chcesz.