Mieszkanie znajduje się na poddaszu i jest w zasadzie jednym pomieszczeniem, podzielonym na część kuchenną po lewej stronie od wejścia i część sypialnianą po prawej. Za nią, za dostawioną ścianką i zasłoną znajduje się łazienka z wanną. Dla jedynego lokatora to żaden problem, gorzej jeśli wpadnie jakiś gość.
Max zmarszczyła brwi i westchnęła, zaciskając usta. Tego właśnie się obawiała. Erin, w gorącej wodzie kąpana, nie przepuściłaby okazji, aby sprawdzić jeden i drugi trop. Blondyna doskonale to rozumiała, bo sama podjęłaby takie kroki, ale... no właśnie. Chcąc pomóc przyjaciółce, musiała też myśleć o siostrze. A wyjazd z miasta na dłużej niż kilka godzin, bez opcji szybkiego powrotu, nie wchodził w grę. - Nie mogę jechać do Nowego Jorku. Ash jest w ciąży, muszę być blisko. W razie problemów. Miała nadzieję, że Erin ją zrozumie, ale musiała postawić siostrę na pierwszym miejscu. Nawet jeśli van Rooy miała się obrazić. Żałując nieobecności Paddlera, najchętniej właśnie go wysłałaby razem z Erin. Co tu robić, co tu robić. Max przeczesała włosy dłońmi, które zatrzymała z tyłu głowy. Zastanawiała się dlaczego Toby bawi się w kotka i myszkę. Miała złe przeczucia, ale prędzej odnalazłaby się w razie zagrożenia ze strony drapieżnika, niż przy wątpliwościach związanych z mężczyzną. - Nie jedź sama. Może pomów z Artemem. Spróbujmy ściągnąć Mateusza, albo... nie wiem. Dodała z wątpliwościami, opuszczając ręce. Postukała w klawisze palcami, ale tylko by cokolwiek z nimi zrobić.
Erin spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę, w końcu nie spodziewała się wystawienia. Ale zaraz uśmiechnęła się ze zrozumieniem i potrząsnęła grzywą, na znak, że nie powinna się przejmować. - Daj spokój... To mój bałagan i muszę go posprzątać. Tylko niech Ci nie odbije iść do tej jaskini samej, jak mnie nie będzie. Kiedy Max zaprotestowała przeciwko samotnej wyprawie, Erin uśmiechnęła się rozczulona i mało nie porwała przyjaciółki w ramiona, wzruszona tym, że ta się tak bardzo martwi. Z drugiej strony, Erin umierałaby ze strachu o Max, wiedząc ile czasem ryzykuje na polowaniach. Mimo tego, że dziewczęta nie widziały się tak długo, to więź, która je łączyła od czasów dzieciństwa, nie zerwała się, ani nawet nie rozluźniła. - Nie martw się...Teraz wiem, że muszę uważać i gwarantuję Ci, że moja paranoja nie pozwoli mi narażać się. - podniosła się, ze swojego miejsca, jakby chciała ruszać właśnie teraz. - Wybaczysz mi, że nie pomogę Ci teraz przy Ash? Pogratuluj jej ode mnie, a jak wrócę... Zawahała się. - To tym razem ja się zaopiekuję Wami... - puściła jej oczko i zaczęła pakować swój mały dobytek. - Potrzebuję jakiegoś transportu. Znasz kogoś, kto pożyczyłby mi samochód? Zawahała się jeszcze, kiedy wpadł jej do głowy kolejny pomysł. - Gdybyś chciała utrzymać w tajemnicy swój pobyt w Rode, gdzie byś się zatrzymała? Może Erin miała jakiś pokój, w którym zostawiła część rzeczy, notatek. Swój motocykl... Albo samochód.
Odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do przyjaciółki. Wsparcie zawsze sobie okazywały i były pewne troski o siebie nawzajem. Kiwała głową, słuchając Erin. Była spokojniejsza, słysząc zapewnienia towarzyszki, chociaż dalej powątpiewała w samotne grzebanie w tajemnicach. Wstając z krzesła w ślad za przyjaciółką, machnęła ręką. - Jasne. Jeszcze zdążysz. Podsumowała pragnienia Erin i obserwowała jak ta się pakuje w pośpiechu. Podała rękawiczki, rzucone kilka dni temu na fotel i obróciła się wokół własnej osi, szukając ewentualnych zagubionych rzeczy. Zamiast czapki albo szala, złapała za swoje klucze do motoru. Na pytanie odwróciła do przyjaciółki i spojrzała zaskoczona. - A twój stary dom? Odpowiedziała pytaniem na pytanie i podrapała się po głowie. Nie była pewna, czy nadal stał pusty, ale możliwe, że van Rooy się go nie pozbywali. Podchodząc do Erin wyciągnęła do niej dłoń z kluczami. Miała nadzieję, że motor nie odmówi posłuszeństwa. Wcisnęła klucz do rak przyjaciółki i uściskała ją na pożegnanie, nakazując aby pisała jeśli tylko czegoś się dowie.